WRÓG CZYCHA ZA PLECAMI
Znudzona przysłuchiwaniem się nieważnych jej zdaniem rozmów Jonathana, reszty Archaniołów i Lucasa, z zaciekawieniem zaczęła rozglądać się po ozdobnym pomieszczeniu, w którym najprawdopodobniej zawsze odbywały się spotkania. W dużych rozmiarów jadalni, oprócz stołu ze sporą ilością jedzenia znajdowały się obrazy, które zajmowały większą część ścian, a także ogromne i różnokolorowe rośliny oraz figury Aniołów. Gdy Amanda uniosła swoją głowę lekko do góry, nie zdziwiła się kiedy na wysokim suficie oprócz ozdobnego, kryształowego żyrandolu ujrzała dziwne malowidło, na którym oczywiście znajdował się motyw
przedstawiający najprawdopodobniej Archaniołów.
Naglę uwagę siedemnastolatki skupił siedzący naprzeciwko niej blondyn z niebieskimi oczyma, który w
czułym geście chwycił dłoń siedzącej obok niego Lily. Brązowowłosa dziewczyna najprawdopodobniej została wyrwana ze swoich rozmyśleń i spoglądając na Jamiego słodko się do niego uśmiechnęła, co spowodowało, że na jego twarzy także pojawiła się radość.
Amy zaczęła zastanawiać się czy tych Archaniołów połączyło Przeznaczenie i im dłużej się im przyglądała, tym bardziej była tego pewna. Widziała jak oboje wymieniają między sobą miłe słówka, a po chwili obdarowują się krótkim lecz pełnym emocji pocałunkiem.
Siedemnastolatka postanowiła oderwać od nich wzrok, gdyż w sercu poczuła małe ukucie zazdrości, które spowodowało, że ponownie zaczęła rozmyślać o Harry’m. Była na niego wściekła i starała się go nienawidzić, lecz pewna część jej ciała chciała go zobaczyć, móc z nim porozmawiać, przytulić, a co najgorsze, nawet pocałować.
Próbując w jakiś sposób powstrzymać łzy, które nagle napłynęły jej do oczu, swoją uwagę brązowooka postanowiła skupić na siedzącym obok niej Lucasie, który rozmawiał ze znajdującą się naprzeciwko Hanną oraz towarzyszącym jej Jonathanem. Amandzie przez głowę przeszła myśl, czy mężczyzna z długimi i zaczesanymi do tyłu blond włosami jest gejem. Rzadko przecież zdarzało się, że płeć męska końcówki swoich długich włosów farbowała na kolor różowy. Siedemnastoletnią już dziewczynę interesowało to, czy w świecie Aniołów istniało coś takiego jak homoseksualizm.
„Powinnam im powiedzieć?” Amy usłyszała czyjeś myśli w swojej głowie. Dopiero po chwili rozpoznała, że cichy i słaby głosik należy do rzadko odzywającej się Lily. Collins szybko spojrzała na brunetkę i ze skupieniem zaczęła się jej przyglądać, chcąc w jakiś sposób ponownie dotrzeć do myśli kobiety, gdyż interesowało ją to, co Lily ma im wszystkim do powiedzenia.
Proszę, udawaj chociaż trochę zainteresowaną. I nie czytaj Lily w myślach. Widzę co próbujesz zrobić.
Usłyszała w głowie, jak echem odbija się głos Jonathana, na którego od razu spojrzała. Niebieskooki mężczyzna w dyskretny sposób patrzył w jej kierunku udając, że przysłuchuje się rozmowie Lucasa i Hanny, a Amy na jego słowa zareagowała tylko teatralnym przewróceniem oczu.
Chyba masz gościa.
Ponownie rozebrzmiał w jej głowie zachrypnięty głos wujka. Zdziwiona Collins zmarszczyła swoje brwi, nie rozumiejąc co Jonathan ma na myśli i w momencie gdy chciała go spytać o co mu chodzi ogromne drzwi z mahoniu otworzyły się. Myśląc, że to jej siostra, szybko obejrzała się przez ramię i z mocno bijącym sercem, zdziwiła się gdy zauważyła siedemnastolatka z burzą czarnych loków, obok którego szedł wysoki brązowowłosy chłopak.
-Alex – wyszeptała zaskoczona Amanda, która w szybkim tempie podniosła się z eleganckiego krzesła, po to by podejść do swojego najlepszego przyjaciela i mocno go objąć. To właśnie między innymi jego potrzebowała w tym momencie najbardziej i gdy szła w jego kierunku z trudem mogła powstrzymać łzy, które ponownie napłynęły do jej oczu.
-Ała, ostrożnie – powiedział Stonem, gdy wraz z brązowowłosą dziewczyną w końcu znaleźli się w swoich objęciach.
-Coś ci się stało? – spytała odsuwając się od wysokiego chłopaka. Dopiero wtedy Amy zauważyła, że prawe oko Alexa jest napuchnięte oraz posiniaczone. Wyciągnęła w kierunku jego rany rękę i opuszkiem kciuka, w delikatny sposób dotknęła opuchniętego oka, na co Stonem zareagował lekkim drygnięciem.
-Przepraszam – odparła pośpiesznie Amanda zabierając dłoń.
Liam nie chcąc przeszkadzać dwójce przyjaciół podszedł do stołu i zaczął witać się z siedzącymi przy nim osobami.
-Co ci się stało? – zapytała z zaciekawieniem przyglądając się twarzy Alexa chcąc doszukać się jeszcze jakiś okaleczeń. Na całe szczęście oprócz podbitego oka nie znalazła żadnych urazów.
-Sam dokładnie nie wiem – rzekł lekko zażenowany, przy tym drapiąc się w tył głowy. – Pamiętam, że wyszedłem z butelką wódki i zacząłem ją pić w pobliskim parku. Reszta to tylko jakieś pojedyncze fragmenty, jednak Liam powiedział mi, że gdy z trudem wracałem do siebie wpadłem na Zayna, który najprawdopodobniej wyszedł z twojego domu. Szukał cię i sądził, że wiem gdzie się schowałaś, lecz kiedy powiedziałem mu by się pieprzył zaczął mnie bić pięściami po twarzy, a następnie kopać po żebrach. Na szczęście Liam, jako mój Anioł Stróż w odpowiednim momencie zainterweniował i mnie uratował. Skończyło się tylko na podbitym oku i złamanym żebrze – dodał odsłaniając kawałek białej koszulki, chcąc brązowowłosej pokazać bandaż, którym był owinięty.
Serce Collins zaczęło bić ze zdwojoną siłą, widząc, że Alex przez jej głupotę także w małym stopniu ucierpiał. Ponownie wtuliła się w swojego przyjaciela, jednak tym razem zrobiła to delikatnie nie chcąc ponownie narażać go na ból.
-Przepraszam – wyszeptała ze łzami w oczach. – Nie chciałam mieszać cię w to gówno. – Czarnowłosy chłopak odsunął od siebie siedemnastolatkę i z troską zaczął się jej przyglądać, po czym powiedział:
-To ja powinienem przeprosić cię za to co wcześniej mówiłem. Jesteś dla mnie wszystkim i po prostu martwiłem się, że coś ci się stanie. Po części miałem rację, ale to nie o to w tym wszystkim chodzi. Praktycznie nazwałem cię dziwką i nie zdziwiłbym się gdybyś mnie nienawidziła – stwierdził nie spuszczając wzroku z Amandy, która cały czas nie mogła powstrzymać łez napływających jej do oczu. Nienawidziła
siebie za to, że nagle z osoby, która nigdy nie okazywała swoich uczuć stała się kimś kto na każdym kroku płacze.
-Ja cię nie nienawidzę – odpowiedziała z trudem, czując jak w gardle z powodu powstrzymywania łez
powstaje wielka gula. – Ja tylko zrozumiałam, że przez cały czas wmawiałam sobie, że jestem dla ciebie tylko przyjaciółką. Chciałabym cię kochać, naprawdę – zaczęła lecz w tym samym momencie, wielkie mahoniowe drzwi ponownie otworzyły się, a w ich progu pojawiła się Alison, ubrana w taką samą sukienkę jak Amanda, lecz w kolorze białym.
Amy długo nie musiała przyglądać się swojej siostrze, by dostrzec, że jest ona przerażona. Jej długie i odkryte nogi trzęsły się nie tylko dlatego, że Ali miała na swoich stopach wysokie szpilki, lecz coś spowodowało, że była przerażona. Osoby siedzące przy stole ze zdziwieniem patrzyły na Murray, która w ręce trzymała jakąś karteczkę.
Zanim ktokolwiek zdążył jakoś zareagować Jonathan w mgnieniu oka znalazł się przy roztrzęsionej siedemnastolatce. Amanda domyśliła się, że plusem bycia Aniołem jest posiadanie niesamowitej szybkości, co umożliwiło jej wujkowi tak szybkie pojawienie się u boku Alison. Wszyscy z zaciekawieniem przyglądali się jak siedemnastolatka szepcze coś do ucha ciemnowłosego mężczyzny, a następnie wręcza mu trzymaną w dłoni karteczkę. Jonathan ze skupieniem przeczytał to co było na niej napisane, po czym z udawanym spokojem spojrzał na wszystkich i rzekł:
-Czeka nas wojna.
Tylko te trzy słowa wystarczyły by wprowadzić wszystkie osoby w pomieszczeniu w osłupienie oraz lekkie przerażenie.
***
Stojąc przy dużych oknach z witrażami Alex z niedowierzeniem przyglądał się ludziom, którzy na dworze szykowali się do bitwy z Wyklętymi. Siedemnastolatek sądził, że walki między dobrem a złem dzieją się tylko w wymyślonych książkach lub filmach i takie coś nigdy nie wydarzy się w zwykłym świecie. Jednak jak się okazało był w błędzie i to zresztą nie pierwszy raz w swoim życiu.Ze skrzyżowanymi na piersi rękoma, kątem oka spojrzał na Amandę, która w nerwowy sposób bawiła się swoimi dłońmi, starając się uniknąć jakiegokolwiek kontaktu z czarnowłosym nastolatkiem. Między dwójką najlepszych przyjaciół panowała niezręczna cisza, a sam Alex miał ochotę z całej siły uderzyć pięścią w duże okno, które z hukiem rozbiłoby się na milion kawałków.
-Alex – z trudem wyszeptała Collins, która wciąż ubrana była w swoją obcisłą sukienkę. – Proszę powiedz coś – dodała na chwilę unosząc głowę i spoglądając na chłopaka, który głośno westchnął próbując jakoś powstrzymać swój napadł gniewu.
-Ale co mam powiedzieć, Amy? – spytał najprawdopodobniej zbyt ostro niż planował.
-Cokolwiek – poprosiła. – Nie chcę byś był na mnie zły.
Chłopak znowu głośno westchnął i plecami oparł się o sięgające aż do podłogi okno. Stonem chciałby móc powiedzieć, że nie jest zły, jednak wiedział, że to byłoby kłamstwo. Słowo zły, to zbyt małe określenie tego jak czuł się naprawdę.
-Chciałbym móc powiedzieć, że jestem zły – odrzekł, cały czas spoglądając na Amandę, która swoimi pięknymi, brązowymi oczami przyglądała się siedemnastolatkowi. – Jestem wkurwiony, że przez tyle lat wmawiałem sobie, że osoba którą kocham najmocniej na świecie, w końcu odwzajemni moje uczucie. Niestety przed chwilą dowiedziałem się, że ty przez całe życie pisana byłaś temu kretynowi Harry’emu, który na dodatek siedemnaście lat temu zabił twoich rodziców. W ogóle ile on tak naprawdę ma lat? – zapytał
zdenerwowany, z trudem powstrzymując swój napad gniewu. Alex wiedział, że jeśli za chwilę nie opuści pokoju należącego do Amandy, oboje znowu się pokłócą.
Słowa siedemnastolatka spowodowały, że Amy z niedowierzeniem zaczęła kręcić głową, jednak gdy jej wzrok napotkał na zimne i pełne złości spojrzenie czarnowłosego chłopaka, pewnym głosem odparła:
-Kocham cię Alex.
-Yhy, pewnie – stwierdził z drwiną, przy tym wyśmiewając samego siebie. – Może i mnie kochasz, ale to on jest twoją prawdziwą i jedyną miłością życia i nic tego nie zmieni – oznajmił zgarniając ze swojego czoła czarne włosy, a następnie siadając obok swojej przyjaciółki, która nawet nie miała siły by zaprzeczyć jego słowom. Alex widząc, że dla Amandy ta sytuacja także jest ciężka, postanowił siąść obok niej i w przyjacielskim geście chwycić jej dłoń. Brunetka spojrzała na niego i z lekkim uśmiechem, wyszeptała ciche:
-Dziękuję.
Po tych słowach mocno przytuliła siedemnastolatka, co spowodowało, że znowu poczuł ból w swoim
złamanym żebrze. Nie chcąc jednak przerywać tak przyjaznej chwili postanowił nie narzekać na cierpienie. Alex chciał jak najlepiej zapamiętać ten moment, gdyż był świadomy tego, że po wydarzeniach, które będę miały miejsce dzisiejszej nocy, oboje mogą się już nie zobaczyć.
Chłopak był zły na siebie, że w żaden sposób nie może pomóc w pokonaniu Wyklętych, a zwłaszcza Zayna i Louisa. Niestety on porównaniu z innymi Aniołami nigdy w życiu nie trzymał w ręce jakiekolwiek broni.
Kiedy oboje wyswobodzili się z uścisku, Alex zauważył, że smutek i zmęczenie z twarzy jego przyjaciółki choć w małym stopniu zniknęły, co spowodowało, że on także poczuł się lepiej.
-Wiesz – zaczął niepewnie, zwracając się do Amandy. – Naprawdę wierzyłem, że nam się uda. Nawet nie
wiem od ilu lat wyobrażałem sobie nas jako parę. Jak całuję cię na powitanie i dobranoc, jak przyrządzam ci śniadania do łóżka, jak idziemy na prawdziwą randkę. Może to i głupie, ale nie raz zastanawiałem się jak wyglądałaby nasza wspólna przyszłość. Ja zapewne pracowałbym w jakimś biurze, a ty byłabyś znaną na całym świecie fotografką mody. Mielibyśmy dwójkę dzieci, chłopca i dziewczynkę, które byłyby najpiękniejszymi osobami na świecie. Mielibyśmy też kota, bo wiem, że je uwielbiasz. Wyjeżdżalibyśmy całą rodziną na wakacje i…
-Alex, proszę przestań – przerwała mu Amy. – Chciałabym cię kochać tak jak ty mnie, ale po prostu nie potrafię.
Zdziwiony siedemnastolatek spojrzał na brązowowłosą dziewczynę, która zagryzając swoją wargę cały czas patrzyła na witraże, próbując w ten sposób powstrzymać łzy, które napłynęły jej do oczu.
Stonem nie wiedząc zbytnio co powiedzieć szybko podniósł się z dwuosobowego łóżka i w mgnieniu oka podszedł do drzwi, przy tym nie zwracając uwagi na wciąż bolące żebro.
-Gdzie idziesz? – zapytała słabo Amanda.
-Poszukać Ali – odpowiedział, w ogóle nie spoglądając na siedemnastolatkę. – Już niedługo wybije dwunasta i musimy schować się w sali balowej z innymi. Będziemy tam na ciebie czekać.
Nie czekając na jakąkolwiek reakcję ze strony Amandy, Alex opuścił jej sypialnie przy tym z całej siły trzaskając drzwiami. Wiedział ,że praktycznie nikt tego nie usłyszy, gdyż wszystko zagłuszał dźwięk osób znajdujących się na korytarzu.
Większość z nich to były kobiety w ciąży, małe dzieci, osoby starsze i inne osoby, które nie były zdolne do walki. Wszyscy do godziny dwunastej w nocy mieli ukryć się w sali balowej i tam przeczekać całą bitwę, która każdego przerażała i przyprawiała o dreszcze.
Przeciskając się przez ludzi Alex cały czas rozglądał się, chcąc znaleźć słodką twarz Alison, z którą dzisiejszego dnia rozmawiał może tylko przez trzy minuty. Kiedy Stonem spytał się jej czy wszystko jest w porządku, ona odpowiedziała mu by się nie martwił, i że po prostu ma zbyt wiele spraw do załatwienia. Niestety nie zdążył dowiedzieć się jakiś, gdyż szybko odeszła, zostawiając go i Amandę sam na sam.
W pewnym momencie ktoś chwycił Alexa za ramię, przy tym ciągnąć go w pusty korytarz. Siedemnastolatek na samym początku pomyślał, że to właśnie Murray go znalazła, jednak zdziwił się gdy zobaczył chłopaka z włosami w kolorze ciemnego piasku, które zgarnięte miał do tyłu. Swoimi niebiesko-szarymi tęczówkami z zaciekawieniem patrzył na Alexa, a po chwili z pewnym siebie uśmiechem i z lekką drwiną w głosie odparł:
-Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha, Alexandrze.
-Alexandrze? Nie mam tak na imię. Po prostu Alex –wyjaśnił Masonowi, którego dzisiejszego dnia poznał. Czarnowłosemu chłopakowi ten dwudziestojednolatek zbytnio nie przypadł do gustu, gdyż wydawał mu się on jakiś podejrzany. Stonem był pewien, że skrywa on jakiś sekret, o którym nikt nie ma zielonego pojęcia.
-Dziwnie – odparł zdziwiony, wciąż trzymając siedemnastolatka za ramię.
-Możesz mnie puścić – zażądał stanowczym głosem. Mason od razu puścił jego rękę, a Alex dodał. – Czego
chcesz? Muszę znaleźć Alison.
-Ja właśnie w tej sprawie – odpowiedział, cały czas ironicznie się uśmiechając co bardzo denerwowało siedemnastolatka. – Nie możesz jej znaleźć, gdyż jesteś nam potrzebny – dodał przy tym swoją chudą dłonią, zgarniając z czoła zagubiony kosmyk grzywki.
-Co? – spytał zszokowany. – Jakim nam? Możesz mówić jaśniej?
Mason oblizał swoje wargi, po czym wyciągając do przodu swoją dłoń, zaczął jej się przyglądać w świetle księżyca. Zdezorientowany Stonem patrzył na bezmyślne poczynania blondyna, po czym ten w niespodziewanym momencie z całej siły uderzył czarnowłosego chłopaka w złamane żebro. Z powodu przeraźliwego bólu, nastolatek zgiął się w pół, przy tym rękoma obejmując się wokół brzucha. Alex był pewien, że kolejno żebro ma właśnie złamane.
Nie mogąc wypowiedzieć jakiegokolwiek słowa chłopak spojrzał na Masona, który wciąż złośliwie się uśmiechał i upadł na kolana, przy tym z trudem łapiąc oddech.
-Mógłbym bez żadnego problemu cię zabić – wypowiedział blondyn, przy tym palcami ściskając policzki rannego chłopaka. – Ale potrzebujemy cię żywego.
Nim Alex zdążył w jakikolwiek sposób zareagować, ponownie z całej siły został uderzony w żebra, co spowodowało, że upadł na ziemię. Jedyną rzeczą jaką siedemnastolatek zdążył zobaczyć przed omdleniem był złośliwy uśmiech Masona, który cały czas nie znikał z jego twarzy.
***
Gdy tylko Amanda usłyszała jak drzwi zamykają się z trzaskiem, jej całe ciało drgnęło z powodu mocnego huku. Przez pewien moment walczyła z samą sobą, próbując się nie rozpłakać, gdyż od dłuższego czasu starała się to powstrzymać, jednak niestety już po chwili po jej zaczerwienionych policzkach spłynęły łzy. Mimo starań nie potrafiła ich powstrzymać i chowając swoją twarz w zmarznięte ręce, pozwoliła sobie na wyładowanie emocji.Wszystko zaczynało przerastać siedemnastolatkę. Nie chodziło tylko o to, że jej rodzice nie żyją, a ona jest Archaniołem i potrafi czytać w myślach, brunetkę przerażał fakt, że mimo iż chciałaby pokochać Alexa to nie potrafi, gdyż myślami ciągle powracała do Harry’ego.
Amy także była zła na siebie, że w żaden sposób nie może pomóc Aniołom, które właśnie miały poświęcić życie, głównie dlatego, że ona i jej siostra były zagrożeniem dla Wyklętych. „Ja i Alison zagrożeniem dla innych?” pomyślała, drwiąc z samej siebie. „Jedyne co obie doskonale potrafimy, to zakupy”.
I wtedy Amandzie przypomniały się słowa Jonathana, które uświadomiły jej, że wszystkie dodatkowe zajęcia na które uczęszczała z Murray, miały w jakiś sposób przygotować je do walki ze złem.
Nie chcąc dłużej użalać się nad sobą, Amanda jak gdyby nic podniosła się ze swojego łóżka i poszła do łazienki chcąc doprowadzić się tam do porządku. Bojąc się spojrzeć na siebie w lustrze, szybko opłukała swoją twarz, a następnie spojrzała na półeczkę, na której znajdowały się podstawowe kosmetyki, takie jak tusz do rzęs, puder i zwykła pomadka do ust. Nastolatka przez chwilę zastanawiała się skąd to się wzięło w jej łazience, jednak nie poświęciła na to zbyt wiele czasu, gdyż w pośpiechu nałożyła puder, w ten sposób zakrywając sińce pod oczami, a następnie pomalowała swoje rzęsy. Rękoma przeczesała swoje długie brązowe włosy, a następnie weszła do sypialni, w której zastała dziewiętnastolatka siedzącego na jej łóżku.
-Co ty tu robisz? – spytała, zachowując zimny ton głosu, chcąc w ten sposób pokazać Stylesowi, że niczego się nie boi.
-Chciałem się pożegnać – odpowiedział podnosząc się z łóżka i podchodząc do nastolatki, która zrobiła krok do tyłu próbując zachować między nią, a chłopakiem większość odległość.
Zauważyła, że przy pasie bruneta znajdowała się duża pochwa, w której schowany był miecz. Do czarnych i obcisłych spodni przyczepione były także inne pokrowce, w których pochowane były inne małe bronie. Jak
się okazało Harry był już gotowy do zbliżającego się wielkimi krokami starcia.
-Nie wiadomo co wydarzy się tej nocy. Każdy może zginąć – dodał ze smutkiem w oczach przyglądając się nastolatce.
-Nikt nie może zginąć, rozumiesz Harry? Oboje z Niallem jesteście silni, widziałam przecież jak się bijesz i wiem, że na pewno dacie radę – oznajmiła pewna siebie Amanda. Nie dopuszczała do siebie myśli, że w każdej chwili mogłaby stracić brązowowłosego.
-Nie martwię się o siebie, czy Nialla – stwierdził, cały czas patrząc na Collins. – Po prostuj czuję, że może wydarzyć się coś złego i wiem, że to dotyczy ciebie – dodał splatając swoją dłoń z ręką Amandy.
-Nie musisz się o mnie martwić – powiedziała uwalniając dłoń. – Świetnie poradzę sobie sama.
-Jakoś w to wątpię – stwierdził oburzony dziewiętnastolatek przy tym się unosząc. – Jakoś, gdy Zayn chciał cię zaatakować to pierwszą rzeczą jaką zrobiłaś było przybiegnięcie do mnie i proszenie o pomoc. Więc sama na pewno sobie nie poradzisz! – krzyknął, co spowodowało, że Amanda aż drgnęła, przy tym jeszcze bardziej odsuwając się od bruneta. – Przepraszam – wyszeptał spuszczając wzrok i głośno wzdychając. – Zrozum Amando, że przez jedenaście lat obserwowałem jak się zmieniasz, jak kształtuje ci się charakter i jak każdego dnia nabierasz pewności siebie. Przez te jedenaście lat pragnąłem z tobą chociaż przez chwilę normalnie porozmawiać, chwycić cię za rękę, przytulić. Wreszcie, po tylu oczekiwaniach mam taką możliwość i nie mogę cię stracić. Za bardzo mi na tobie zależy – dodał chwytając dwie dłonie Amandy, która tym razem ich nie zabrała. Serce siedemnastolatki biło z niesamowitą siłą i nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, Styles ponownie rzekł. – Wiem, że czujesz to co ja. Boisz się, że właśnie teraz widzisz mnie ostatni raz i…
-Może i tak – przerwała mu brązowooka, nagle tracąc całą pewność siebie. – Po prostu nie wiem…
-Nic nie mów – powiedział pośpiesznie Harry. – To właśnie może być nasz ostatni wspólny moment i chcę byśmy zapamiętali go jak najlepiej. Nie chcę się z tobą kłócić, dobrze? – spytał, a nastolatka potwierdzająco kiwnęła głową. – A teraz muszę już iść – oznajmił, co spowodowało, że przestraszona Amy z szeroko otwartymi oczami spojrzała na chłopaka. – Wszystko będzie dobrze.
Po tych słowach z niechęcią puścił dłonie brunetki i ruszył w kierunku drzwi, jednak nim opuścił sypialnię należącą do Amandy przez ramię spojrzał na nią, po czym słodko uśmiechnął się pokazując swoje dwa słodkie dołeczki.
-Tylko proszę, nie wplącz się w żadne kłopoty dopóki nie wrócę – poprosił, przyglądając się Amandzie od
góry do dołu, chcąc zapamiętać ją jak najlepiej.
-A, co jeśli w ogóle nie wrócisz? – zapytała niepewnie, w powolny sposób uświadamiając sobie, że nie każdy przeżyje tą noc.
-Dasz sobie radę. Mimo wszystko jesteś dzielną osobą – odpowiedział przy tym puszczając do niej oczko, a następnie pośpiesznie opuszczając jej pokój.
Z mocno bijącym sercem Amy patrzyła jak za drzwiami znika brązowowłosy chłopak przy tym uświadamiając sobie, że to najprawdopodobniej ich ostatnie spotkanie.
***
Siedemnastoletnia już Alison z roztargnieniem w szybkim tempie przemieszczała się po zamku, próbując wśród wielu twarzy znaleźć tą na której najbardziej jej teraz zależało. Niestety wśród tłumu osób znajdujących się na korytarzu widziała głównie niczego nieświadome dzieci, które świetnie bawiły się w chowanego i berka, kobiety w ciąży oraz staruszków, którzy nie mogli brać udziału w walce.Wszyscy w powolnym tempie kierowali się do sali balowej, w której dzisiejsze późne popołudnie spędziła Ali w towarzystwie blondyna. Każda osoba niezdolna do walki – wliczając w tym ją, jej siostrę, najlepszego przyjaciela oraz Liama i Masona czyli ich „ochroniarzy” – właśnie w tym pięknym i ozdobnym pomieszczeniu mieli ukryć się do godziny dwunastej w nocy i cierpliwie czekać aż bitwa się nie zakończy. Niestety Murray wiedziała, że tak się nie stanie i tego wieczoru kilka osób zginie.
Wbiegając na marmurowe schody siedemnastolatka sądziła, że może w skrzydle szpitalnym uda jej się znaleźć Nialla. Niestety gdy otworzyła ogromne białe drzwi zobaczyła tylko kilka ubranych na czarno kobiet. Niektóre z nich przewieszone przez ramiona miały łuki, a do pasa przyczepione różne miecze i inne bronie, których Alison nie rozpoznawała. Wszystkie przygotowywały coś przy łóżkach, najprawdopodobniej chcąc mieć gotowe lekarstwa, które na pewno przydadzą się po bitwie.
Zawiedziona niebieskooka głośno westchnęła ponownie zastanawiając się gdzie jeszcze może znajdować się Niall. Gdy zamknęła drzwi, próbowała się odwrócić jednak w tym samym momencie na kogoś wpadła i ten ktoś chwycił ją za ramię. Miała nadzieję, że tą osobą okaże się Horan, jednak tajemniczym napastnikiem był brązowowłosy dziewiętnastolatek, który tak jak tamte kobiety ubrany był na czarno i wszędzie miał jakąś broń.
-Wszystko w porządku, Ali? – zapytał Harry z zaciekawieniem przyglądając się jej, swoimi szafirowymi tęczówkami.
-Tak, wszystko w porządku – odpowiedziała z lekką niepewnością.
-Kłamiesz – stwierdzi, jak zwykle pewny siebie. – Zarumieniły ci się policzki i unikasz kontaktu
wzrokowego. Co się dzieje? – dopytywał, wciąż trzymając brunetkę za ramię. Nastolatka spojrzała prosto w duże oczy Stylesa i widząc, że chłopak patrzy na nią z troską, z trudem przełknęła ślinę próbując w odpowiedni sposób dobrać słowa, tak by nie zdradzić przy tym wszystkiego na temat przyszłości, którą widziała.
-Po prostu… - zaczęła. – W czasie bitwy, proszę nie pojawiaj się z Niallem w zamku. Nie możecie wejść do środka, dobrze? – prosiła lekko płaczliwym głosem, przy tym czując, że do oczu napływają jej łzy.
-Ale o co chodzi, Ali? – pytał dziewiętnastolatek, patrząc na Murray ze zmarszczonymi brwiami, gdyż zbytnio nie rozumiał o co ma na myśli.
-Widziałam przyszłość, Harry i wiem jak to wszystko się potoczy. – Po tych słowach zszokowany chłopak puścił ramię Alison, wciąż nie spuszczając z niej wzroku. – Dlatego nie możecie być w zamku. Zwłaszcza Niall – dodała niepewnie. – Zrobisz to dla mnie? – zapytała, a on bez żadnego zawahania potwierdzająco kiwnął głową.
-Czy Amanda… Czy ona… - Harry z powodu nerwów miał problem z ułożeniem poprawnego pytania, co chyba nigdy mu się nie zdarzyło.
-Nic poważnego jej się nie stanie – odpowiedziała z ulgą Alison, ciesząc się, że przynajmniej jedna z ważnych dla niej osób będzie bezpieczna. – Harry i proszę cię byś po tym wszystkim się nią zaopiekował. Ja zrobię wszystko co w mojej mocy, by jak najmniej osób dzisiaj zginęło, ale wiem, że Amanda będzie się tym wszystkim obwiniać. Nie wiem jak teraz jest między wami, ale możesz mieć pewność, że później wszystko się ułoży. Wiem to, bo widzę jak na ciebie patrzy. Po prostu nie pozwól by później coś ją zraniło – powiedziała Murray, a następnie ruszyła schodami w dół. Nie chciała dalej rozmawiać z Harry’m, gdyż wiedziała, że zaraz zacznie wypytywać ją o najdrobniejsze szczegóły bitwy, która ma się odbyć między Aniołami, a Wyklętymi. Nie chciała ich wyjawiać, gdyż każda zmiana – nawet ta najdrobniejsza – może zrujnować jej plan.
Gdy znalazła się na samym końcu przy niej w szybkim tempie pojawił się Harry. „Cholerna, Anielska szybkość” pomyślała siedemnastolatka, powstrzymując się od przewrócenia oczami.
-Co zamierzasz zrobić? – spytał poważnie Styles odzyskując całkowitą pewność siebie. – I proszę, nie okłamuj mnie – dodał z lekkim złośliwym uśmieszkiem, który ona tak dobrze znała.
-By więcej osób przeżyło, ktoś musi się poświęcić – odpowiedziała spoglądając zaszklonymi oczami na przyszłego chłopaka Amandy. Uśmiech natychmiast zniknął z jego twarzy i zdezorientowany, trochę zbyt surowo odparł:
-Nie możesz się poświęcić, Alison. Co będzie z Niallem? – zapytał, wiedząc, że może blondyn w jakiś
sposób wpłynie na radykalną i wręcz absurdalną decyzję niebieskookiej, która czując, że po policzku spływa jej łza szybko ją otarła. Zgarniając rękoma włosy do tyłu, cała roztrzęsiona oznajmiła:
-To właśnie dla niego to robię. On nie może zginąć, Harry. – Widząc, że Murray jest cała roztrzęsiona Harry przytulił ją do siebie i w przyjacielskim geście zaczął poruszać się lekko w przód i tył przy tym jedną ręką gładząc ją po brązowych włosach.
-Dlaczego? – zapytał słabo, nie rozumiejąc i w ogóle nie popierając zachowania siedemnastolatki.
-Po prostu tego nie rozumiesz – rzekła spokojnie, wciąż wtulona w jego pierś. – Niall w tym wszystkim odgrywa kluczową rolę. Jest jak pierwsza kostka domina – jeśli ona upadnie, to wszystkie inne razem z nią. Musisz go chronić, dobrze? – zapytała, po czym poczuła jak Harry potwierdzająco kiwa głową.
W swoich objęciach nie trwali jednak długo, gdyż w momencie gdy duże białe drzwi prowadzące do skrzydła szpitalnego otworzyły się a kobiety przebywające w nim przechodziły obok nich, oboje odskoczyli od siebie jak oparzeni. Alison sama nie wiedziała dlaczego tak postąpili, gdyż nic złego nie robili. Ona i Styles byli przecież przyjaciółmi i mieli prawo się przytulać. Zwłaszcza, że to było najprawdopodobniej ich ostatnie spotkanie.
-Wiesz może gdzie jest Niall? – spytała, z nadzieją, że jeszcze przed walką uda jej się z nim porozmawiać.
-Gdy ostatnim razem z nim rozmawiałem powiedział, że idzie do biblioteki. – Po tych słowach Ali po raz ostatni przytuliła się do Harry’ego.
-Dziękuję – wyszeptała, a następnie biegiem ruszyła w kierunku miejsca, w którym to znajdował się Horan.
Na korytarzach znajdowało się już co raz mniej ludzi, gdyż większość schowana już była w sali balowej, lecz Alison chcąc dotrzeć do blondyna w jak najszybszym tempie musiała co chwilę omijać jakieś dzieciaki lub staruszków.
Najbardziej wzruszającą sytuacją jaką nastolatka widziała była dwójka, ledwo poruszających się dziadków, którzy trzymając się za ręce w powolnym tempie kierowali się do bezpiecznego miejsca przy tym z zachwytem przyglądając się każdemu obrazowi, kwiatu czy rzeźbie. Najprawdopodobniej chcieli zapamiętać, każdy nawet najdrobniejszy szczegół.
Gdy w końcu siedemnastolatka znalazła się przy dużych i drewnianych drzwiach prowadzących do biblioteki szybko otworzyła je i kiedy znalazła się w pomieszczeniu rozejrzała się z nadzieją, że przy długim mahoniowym stole znajdzie Nialla. Lekko zawiedziona westchnęła, gdyż nigdzie nie mogła go dostrzec.
Dopiero po chwili zauważyła, że blondyn stoi przy olbrzymim oknie i z zaciekawieniem i pełnym skupieniem przygląda się widokom. Ubrany był podobnie do Harry’ego, miał na sobie obcisłą koszulkę oraz spodnie, do których to przyczepione były pokrowce z różna bronią.
Niebieskooka niepewnie podeszła do blondyna i kiedy znajdowała się już blisko niego, w delikatny sposób
dotknęła jego ramię, co spowodowało, że lekko drygnął przy tym ręką pośpiesznie sięgając do miecza, który znajdował się przy jego pasie.
-Spokojnie – odparła Ali z zaciekawieniem patrząc na blondyna. Przez sekundę na jego twarzy zauważyć można było zmęczenie i smutek, jednak po chwili przybrał on swoją stałą maskę pewnego siebie dupka.
-Co chcesz, aniołku? – spytał obojętny, opierając się o okno i ze znużeniem przyglądając się swoim zadbanym dłoniom pianisty. Na myśl o ich wspólnym popołudniu w sali balowej, kiedy to Horan grał na pianinie oraz oboje prawie się pocałowali, przeszedł ją lekki dreszcz.
-Wiesz, że nie lubię gdy mnie tak nazywasz.
-Jesteś nim, więc to słowo idealnie do ciebie pasuje – odpowiedział złośliwie się uśmiechając, przy tym po raz pierwszy spoglądając w kierunku Alison i z zaciekawieniem jej się przyglądając.
-Dobrze, ale sądzę… - zaczęła, lecz Niall unosząc lekko brew do góry przerwał jej, pytając:
-Po co tu tak naprawdę przyszłaś?
I po tych słowach serce brązowowłosej dziewczyny zaczęło bić z całej siły dudnić w jej piersi, a ręce z powodu zdenerwowania zaczęły lekko się pocić. Nastolatka tak naprawdę nie wiedziała co ma mu powiedzieć. Nie chciała wyjawiać mu prawdy na temat tego co ma się najprawdopodobniej wydarzyć. Ali wiedziała, że nie może powiedzieć blondynowi o tym, że jeśli ona czegoś nie zrobi to przez śmierć Nialla oraz jej, praktycznie każdy zginie. Chciała z nim także porozmawiać nie tylko dlatego, by przekonać go by za żadne skarby świata nie pojawiał się w czasie walki w zamku, ale pragnęła się z nim także pożegnać.
-Ej aniołku, co jest? – zapytał troskliwie, chwytając jej dłoń. – Wiesz przecież, że czuję gdy się martwisz. – „Cholerne Przeznaczenie”, pomyślała Ali spoglądając prosto w duże oczy Horana, które swoim intensywnym kolorem powodowały, że czuła w brzuchu przyjemne motyle.
-Chyba przyszłam się pożegnać – powiedziała, ze smutkiem patrząc na niego. Z wielką trudnością powstrzymała się by nie wybuchnąć płaczem oraz by nie wtulić się w jego umięśnioną klatkę piersiową. – Nie mogę cię stracić – dodała odrywając wzrok od chłopaka z powodu łez, które napłynęły jej do oczu.
Alison mówiła prawdę, nie obawiała się śmierci lecz tego, że już nigdy więcej nie zobaczy Nialla.
-Ali – rzekł słabo blondyn, chwytając siedemnastolatkę w biodrach i przysuwając ją bliżej siebie, tak że ich
ciała teraz się stykały. Będąc na wysokich obcasach Murray nie miała większego problemu by spojrzeć prosto w błękitne jak niebo oczy dziewiętnastolatka, które z troską na nią patrzyły.
Alison przyglądając się jego idealnym rysom twarzy nie potrafiła oprzeć się pokusie by dotknąć jego rumianego policzka, a drugą zaś położyła na jego piersi i poczuła, że jego serce także bije szybko i mocno.
Oboje przez długi okres czasu stali w milczeniu, gdyż żadne z nich nie miało pojęcia co powiedzieć. Czas ich pożegnania powoli mijał i nastolatka wiedziała, że już zaraz rozpocznie się bitwa, a ona po raz ostatni spojrzy na Nialla i jego przepiękne oczy.
Mimo walki z samą sobą Ali w końcu postanowiła wtulić się w pierś blondyna.
-Zostanę z tobą – wyszeptał do jej ucha dziewiętnastolatek, przy tym gładząc ręką jej długie włosy. – W czasie walki będę chronić ciebie i Amandę. Mason mnie zastąpi. – Mięśnie siedemnastolatki jak na rozkaz napięły się, gdyż właśnie tak wyglądała wizja jej przyszłości.
-Nie – odparła szybko i może zbyt gwałtownie, co wzbudziło podejrzenia Nialla. – Tutaj nikomu się nie przydasz, a tam pomożesz wielu osobom – dodała odsuwając się od niego, jednak splatając swoje palce z jego. Horan spuścił wzrok i kilka razy głośno westchnął, a Alison ze zmarszczonymi brwiami mu się przyglądała, widząc, że coś go trapi. Po chwili spojrzał jej prosto w oczy i nastolatka zobaczyła, że są one przepełnione troską.
-Nie możesz zginąć. – Niebieskooka poczuła, że jej serce łamie się w pół. – Nie mogę stracić ostatniej osoby, którą naprawdę kocham. Nawet nie wiesz ile na ciebie czekałem. – W głosie Nialla słuchać było smutek i żal, jednak Ali wiedziała, że jeśli pozwoli mu tu zostać, to z jej powodu zginie bardzo szybko.
Zszokowana jednak patrzyła na dziewiętnastolatka, gdyż w pewnym stopniu wyznał jej miłość, na co ona nie była w żaden sposób przygotowana. Słowa „Nie mogę stracić ostatniej osoby, którą naprawdę kocham.” rozbrzmiewały w jej głowie, uświadamiając ją, że ona też jest w nim szalenie zakochana. Skala jej miłości była tak wysoka, że mogła dla niego poświęcić nawet swoje własne życie.
-Kocham cię Niall. Pamiętaj o tym – wyszeptała w delikatny sposób kładąc dłonie na jego rozpalone
policzki. Ich oddechy w znaczny sposób przyśpieszyły i nim Alison zdążyła się zorientować blondyn zaczął ją łapczywie całować, co ona oczywiście odwzajemniła.
Murray nie raz całowała się z chłopakami, jednak nigdy to doznanie nie było dla niej tak mocne i przyjemne. Całując Nialla czuła się niesamowicie, jakby po raz pierwszy obdarowywała kogoś pocałunkiem. Przez jej ciało przechodził dreszcz a w brzuchu czuła motyle, które powodowały, że to doznanie było jeszcze przyjemniejsze.
Kiedy blondyn na chwile odsunął się od siedemnastolatki, Ali chciała przyciągnąć go do siebie i ponownie poczuć smak jego słodkich ust, lecz w odpowiednim momencie się powstrzymała.
-Gdzie masz swój sztylet, który oddał ci Louis? – z trudem wyszeptał jej do ucha, trzymając swoje dłonie na jej zgrabnych plecach.
-Zostawiłam w pokoju – odpowiedziała będąc w objęciach Nialla. Brunetka pragnęła zostać w nich już na zawsze i z trudem powstrzymywała łzy zdając sobie sprawę z tego, że to ich ostatnia wspólna chwila.
-Już nie zdążysz po niego pójść – mówił zmieniając swój ton ze słodkiego na całkiem poważny. – Masz to – dodał uwalniając się z uścisku niebieskookiej dziewczyny i sięgając do jednego z przyczepionego do nogi pokrowca. Horan płynnym ruchem odpiął go, a następnie opróżnił jego zawartość ukazując przy tym czarny pistolet. Serce Alison zamarło – zresztą nie po raz pierwszy.
-Nie mogę go wziąć – wydukała słabo, przypominając sobie wizję przyszłości, w której to pistolet został wykorzystany do jej zabicia.
-Nawet się ze mną nie kłóć – rzekł twardo, wciąż w jednej ręce trzymając pistolet. – Skup się aniołku. W walce Anioły i Wyklęci nigdy nie używają pistoletów, sam nie wiem dlaczego i uważam, że to głupie ale niech im będzie. Ten pistolet zabrałem jakiemuś facetowi dawno temu i są w nim tylko trzy naboje, mimo, że w magazynie z bronią starałem się znaleźć ich więcej. Mam nadzieję, że wiesz jak posługuje się broną. Użyj go, gdy będziesz w niebezpieczeństwie, dobrze? – zapytał nie oczekując od Murray jakiekolwiek odpowiedzi.
Kucając schował do pokrowca broń, a z szokowana Alison patrzyła jak zgrabnymi ruchami Niall lekko podciąga jej białą i obcisłą sukienkę, a następnie do uda przyczepia broń. Jej mięśnie od razu napięły się, a zimne dłonie niebieskookiego, które dotykały jej ud spowodowały, że na jej ciele pojawiła się gęsia skórka. Po wszystkim blondyn ponownie ustał i swoimi rękoma objął zarumienione policzki siedemnastolatki i słodko uśmiechnął się, patrząc prosto w jej oczy.
-Wszystko będzie dobrze. – „Nie prawda”, pomyślała Ali, ale mimo wszystko wciąż się uśmiechając. - Wrócę specjalnie dla ciebie. Zależy mi na tobie aniołku i nie mogę cię stracić. Za żadne skarby – dodał czule całując ją w czoło. – A teraz idź do sali balowej i czekaj, aż do ciebie nie wrócę.
Po tych słowach ruszył w kierunku drzwi, ani razu nie odwracając się za siebie. Ali czując, że do oczu napływają jej łzy, nie starała się nawet ich w jakikolwiek sposób powstrzymać. Jej serce mocno dudniło w jej piersi próbując jak najlepiej zapamiętać ostatnie chwile spędzone z Niallem. Odruchowo dotknęła swoich ust, na których to jeszcze czuła wargi blondyna.
***
Wchodząc do sali balowej Murray ze skupieniem zaczęła przyglądać się tłumie osób, chcąc wśród nich znaleźć tą należącą do jej siostry. Siedemnastolatka nie musiała długo szukać, gdyż Amanda swoim strojem wyróżniała się z tłumu. Wszyscy ubrani byli głównie w normalnie ubrania, ale tylko ona i Collins miały na sobie suknie, co spowodowane było tym, że nie miały czasu by przebrać się w coś bardziej wygodnego.Mijając osoby Alison starała każdemu się jak najlepiej przyjrzeć. Przed śmiercią pragnęła jak najlepiej zapamiętać każdy szczegół i mimo świadomości, że już niedługo zginie wszystko powodowało, że była szczęśliwa. Widok dzieci bawiących się w chowanego przypominał jej, że ona sama jeszcze niedawno była w ich wieku i niczym się nie przejmowała. Zauważyła także staruszków, których wcześniej minęła na korytarzu. Oboje siedzieli na wysokich, pozłacanych krzesłach, a kobieta trzymając za rękę swojego partnera opierała się o niego i z uśmiechem na twarzy przysłuchiwała się temu jak coś jej opowiada.
Mimowolnie siedemnastolatka pomyślała o Niallu, gdyż zawsze marzyła o tym, by w kimś mocno się zakochać i spędzić z nim resztę swojego życia.
-Amanda – powiedziała do swojej przyjaciółki, gdy znajdowała się już blisko niej. Brunetka szybko odwróciła wzrok od okna i spoglądając na Alison uśmiechnęła się. Szybko jednak jej nieszczera radość zniknęła i lekko zmartwiona spytała:
-Gdzie jest Alex?
-Alex? – powtórzyła niebieskooka lekko zszokowana. – Nie widziałam go od momentu jak zostawiłam was samych. Dlaczego miałby być ze mną? – dopytywała Murray czując, że zaraz rozpoczną się najgorsze dla niej momenty wojny.
Nim jednak Amy zdążyła cokolwiek odpowiedzieć przy ich boku pojawił się dziewiętnastoletni chłopak, z którym Alison rozmawiała tylko raz w szkolnej bibliotece oraz Mason, za którym brunetka nie przepadała, gdyż zdawało jej się, że on coś ukrywa.
-Widziałyście Alexa? – zapytał Liam patrząc na siedemnastolatki, a potem szybko rozglądając się po pomieszczeniu. – Czuje, że dzieje się z nim coś niedobrego.
„No tak, jako jego Anioł Stróż, wyczuwa gdy ma wydarzyć się coś najgorszego”, pomyślała Alison.
-Też go szukamy – odpowiedziała zmartwiona Amanda, w nerwowy sposób rozglądając się po sali z nadzieją, że uda jej się znaleźć gdzieś znaną jej bardzo dobrze, twarz najlepszego przyjaciela.
-Pójdziemy go poszukać – zaoferował blondyn, cały czas ironicznie się uśmiechając i w powolny sposób poprawiając jedno, ciągle wypadające pasmo swojej idealnej grzywki. Patrząc na niego Ali miała ochotę
spytać co z nim jest nie tak, gdyż cały czas zachowywał się bardzo podejrzanie, co chyba tylko ona zauważyła.
-Idziemy z wami – oznajmiła Amanda ruszając w kierunku wyjścia, jednak Payne chwycił ją za rękę uniemożliwiając wykonanie następnego kroku.
-Mason mówiąc „pójdziemy go poszukać” miał na myśli siebie i mnie. Ty i Alison zostajecie i nigdzie się nie ruszacie. Obiecałem Jonathanowi, że nic poważnego wam się nie stanie. – „I kolejna obietnica zostanie złamana”, pomyślała Alison spuszczając z nich wszystkich wzrok.
Wyobraziła sobie widok czarnowłosego mężczyzny, który prawie siedemnaście lat temu stracił swoją jedyną rodzinę i dopiero teraz w jakiś sposób ją odzyskał. Niestety po wydarzeniach tej nocy będzie ona niekompletna. Gdyby wzrok mógł zabijać to Amanda już dawno pozbyłaby się Liama, gdyż ten nie chciał pozwolić jej iść szukać Alexa. Niebieskooka wiedziała, że jeśli ona i jej najlepsza przyjaciółka będę musiały zostać to i tak po chwili opuszczą salę by samemu móc go znaleźć.
-Nie przekonasz mnie Amando. Zostajecie i tyle w temacie. – Siedemnastolatka tylko głośno westchnęła, przy tym przewracając oczami. – Macie tutaj cały czas siedzieć. Bitwa już się zaczęła – poinformował Liam, a potem nie żegnając się z nastolatkami ruszył z Masonem w kierunku wyjścia. Siostry przez chwile przyglądały się jak dwójka chłopaków znika za drzwiami i nim drzwi zdążyły się zamknąć Ali spojrzała na Amy i zmęczona zapytała:
-Zaraz pójdziemy szukać Alexa, prawda?
-Skąd wiesz? – spytała zdziwiona Amanda spoglądając na swoją towarzyszkę.
-Jesteś bardzo przewidywalna – odpowiedziała Murray lekko się uśmiechając, co spowodowało, że na twarzy brązowookiej także pojawiła się radość. Alison właśnie tak chciała ją zapamiętać; szczęśliwą, pewną siebie i niezależną.
-Dzisiaj wiele osób zginie – zaczęła Amanda chwytając dłoń swojej przyjaciółki. – Mam nadzieję, że to nie będzie żadna z nas – dodała swoimi mocno brązowymi oczami przyglądając się z troską siostrze. – Kocham cię Ali.
Niebieskooka z powodu wielkiej guli, która powstała w jej gardle nie mogła niczego powiedzieć, więc mocno ścisnęła rękę swojej najlepszej przyjaciółki, a następnie mocno ją do siebie przytuliła. „To właśnie nasze pożegnanie”, pomyślała Murray będąc w objęciach Amandy, która w przyjazny sposób głaskała ją po plecach ciągle powtarzając:
-Nie trzęś się Ali, wszystko będzie w porządku.
Zdziwiona siedemnastolatka nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że z powodu strachu cała drży. Głośno westchnęła próbując jakoś się uspokoić i kiedy w końcu jej się to udało, chwyciła za dłoń przyjaciółkę i nie zważając na jej zdziwienie ruszyła w kierunku wyjścia mijając przy tym ludzi, którzy tak jak i oni byli trochę przerażeni całą tą sytuacją.
Gdy w końcu opuściły salę balową, lekko zamknęły za sobą drzwi przy których przystanęły. Alison rozejrzała się po korytarzu sprawdzając czy nigdzie przypadkiem nikogo nie ma i z lekką ulgą stwierdziła, że są same. Obie jednak w tym samym czasie się przestraszyły, gdyż na dworze rozbrzmiał huk, który spowodowany był przez obfite opady deszczu.
„Wspaniała pogoda do walki”, prychnęła z drwiną Murray po czym rękoma sięgnęła do pokrowca w którym to Niall schował pistolet. Zrobiła to dla tego, że do głowy przyszedł jej pomysł, że jeśli da go Amandzie to może, to w jakiś sposób spowoduje, że przez niego nie zginie.
-Skąd go masz? – spytała szeptem Amanda, lekko drgając za każdym razem gdy grzmiało. Ali od dawna nie
była świadkiem tak mocnej ulewy.
-Niall dał mi go, bym tobie przekazała – skłamała, mając nadzieję, że siostra w to uwierzy. Nie chciała jej się tłumaczyć z tego, że zaraz wybiera się na misję samobójczą, tylko dlatego by ochronić Nialla oraz Harry’ego, który także w poważny sposób miał ucierpieć w trakcie ich obrony.
-A ty? – dopytywała widząc, że Alison coś kręci. Nim niebieskooka coś odpowiedziała wepchnęła w dłoń Collins pistolet i patrząc jej prosto w oczy odparła:
-Mam drugi. A teraz idź do jadalni, w której jedliście dzisiaj kolację. Tam Zayn ukrył Alexa, a ty musisz go uratować i z nim schować się w bezpiecznym miejscu. Ja będę w bibliotece, ale nie możesz mnie szukać. Znajdę cię gdy będzie już po wszystkim.
Amanda zdziwiona patrzyła na Alison, po której nigdy nie spodziewałaby się takiego zachowania. Ali jednak starała się udawać odważną i pewną siebie, bo tak naprawdę obawiała się bólu, który zaraz miała przeżyć.
-Widziałaś przyszłość, prawda? – zapytała Amy, a jej siostra potwierdzająco kiwnęła głową. – Wszystko będzie dobrze? – dopytywała, a Murray widząc, że w brązowych oczach Amandy pojawiły się łzy, lekko się uśmiechnęła.
-Nie martw się.
„Tylko ja tej nocy zginę” dopowiedziała sobie w myślach, a Collins zmarszczyła swoje brwi, ze skupieniem patrząc na twarz najlepszej przyjaciółki.
-Idź i ratuj Alexa – dodała Ali unikając kontaktu z Amandą, a następnie biegiem ruszając w kierunku biblioteki, gdzie na jej przybycie czekał Louis, który w powolny i jak najgorszy sposób chciał pozbawić ją życia.
Niestety długo kazałyśmy wam czekać na rozdział, ale niestety miałam problemy z napisaniem czegokolwiek.
Nie chcę przepraszać, że dawno nie pisałam, ale po prostu nie miałam jak; szpital, choroba, brak czasu na cokolwiek, ale teraz dwa tygodnie siedzę w domu i pragnę napisać jak najszybciej te dwa ostatnie rozdziały na SOH i skupić się wreszcie na PEOPLE IN NEW YORK, które znajdziecie pod tym adresem http://people-in-new-york.blogspot.com/
Mam jednak nadzieję, że was w żaden sposób nie zawiodłyśmy :) Byłoby nam też bardzo miło gdybyście komentowały rozdziały, a nie tylko pisały "Super + [spam]." Bo serio już chyba wolę byście nic nie pisały, bo wiem, że jak ktoś tak robi to tak naprawdę nawet tego nie czytał. Chyba nie trudno jest napisać chociaż zdanie o przeczytanym rozdziale :)
Jak pod każdym rozdziałem możecie zadawać pytania wszystkim bohaterom, na które będziemy się starały odpowiadać.
Jeśli jednak chcecie dowiedzieć się czegoś o mnie lub o Amy to zapraszam na nasze prywatne aski, gdzie z chęcią odpowiemy na wasze pytania.
Alison: http://ask.fm/justwilliams
Amanda: http://ask.fm/ffranks
Bardzo was kochamy i dziękujemy za to, że z nami jesteście mimo, że często was zawodzimy x
Pozdrawiamy, Ali & Amy ♥
ja pierdziele jak ja kocham tego bloga szkoda ze tylko jeszcze dwa rozdziały :c czekam z niecierpliwośią!!!!!!!!! <33333
OdpowiedzUsuńCudny rozdział.♥
OdpowiedzUsuńUwielbiam Alison & Nialla razem są tacy słodcy.
Mam nadzieje,że Ali nie zginie tylko ktoś ją uratuję.
Uwielbiam to jak piszecie i czekam na następny.♥
@weramichalak
JESTEM PIERWSZA!!! Jezu mam nadzieję, że wszyscy wyjdą z tej walki cali i zdrowi :( Nie lubię smutnych zakończeń. Epicki rozdział i nie mogę się doczekać następnego *______* Ciekawe co się stało z Alex'em.....
OdpowiedzUsuńPozdro i weny życzę :*
RiDa
Warto było tyle czekać, bo rozdział jest wręcz cudowny. A piosenka idealnie pasuje do tego wszystkiego. Czytając to bardzo się wczułam, ale jakoś nie mogę dopuścić do siebie myśli, że Alison może zginąć. Nie wiem co macie zamiar zrobić, ale cokolwiek się stanie to opowiadanie i tak będzie świetne. Rozdział bardzo poprawił mi humor. Czekam na następny i życzę weny. :)
OdpowiedzUsuńBłagam, niech wszyscy wyjdą z tego cało... Kocham tego bloga <3
OdpowiedzUsuńShawty ma rację, warto było tyle czekać. :) W niektórym momentach czytając rozdział chciało mi się aż płakać, hahah. ;/ Najgorsze będzie to, jeśli któryś z chłopaków zginie. Bądź Ali czy Amanda. Nie możecie ich uśmiercić, proszę Was. Strasznie szkoda że kończycie już tego bloga, świetna historia. Czekam na nn. ♥ .xx
OdpowiedzUsuńBardzo smutny ten rozdział:( Ja nie chcę by Ali zginęła. Na końcówce prawie się po płakałam. Nie chcę końca tego opowiadania one jest genialne! Ale wiem, że kolejne też takie będzie, bo wszystkie które do tej pory napisałyście są genialne i z chęcią się je czyta :D Z niecierpliwością czekam na kolejny: )
OdpowiedzUsuńo ja cie ale ten rozdział jest zajebisty, nawet nie wiecie jaki zaciesz, że dodałyście rozdział ♥ już sie nie mogę doczekać nexta no i oczywiście nowego bloga ;) weny i buziole ;**
OdpowiedzUsuńRyczałam :( ojej ja chcę już następny.. Niech nagrają z tego film ♥ Właśnie spamuję Ci Ali pytaniami jak za każdym razem gdy przeczytam rozdział <3
OdpowiedzUsuńOjej już czuję jaki ryk będzie gdy przeczytam ten kolejny.. Nieee ja nie chcę żeby tyle ich zginęło :c Jak zobaczę że dodałyście nowy to nim zacznę czytać zmyję makijaż.
Czekam zestresowana jak to się skończy <3
Rubyy
Warto było czekać. Kocham, tego bloga i jak przeczytałam 'dwa ostatnie rozdziały na SOH' to po prostu coś w tylu załamania dostałam haha.
OdpowiedzUsuńNie chcę by ten blog się kończył, jezu on jest zbyt cudowny.
Życzę weny <3
Świetny rozdział, trzymał w napięciu. Nie mogę doczekać się kolejnego, w którym opisana będzie bitwa, tak bardzo chciałabym,żeby wszyscy przeżyli :c
OdpowiedzUsuńAni trochę nie mam wam za złe tak długiej nieobecności. Ten rozdział jest piękny i jestem nim tak rozemocjonowana, że chyba zaraz się rozpłaczę. Zacznę od Amy: pożegnanie z Harry'm było takie prawdziwe, niesamowite, że aż sama za nim zatęskniłam i smutno mi z powodu Alexa i mam nadzieję, że go uratujesz. Aly: prawie się popłakałam na pożegnaniu z Niallem, przez ten pocałunek miałam motylki w brzuchu, a to przecież nie ja się całowałam, z jednej strony chce, by Harry dotrzymał obietnicy, a z drugiej, jako przyjaciel Nialla, powinien mu powiedzieć, co planuje jego bratnia połówka, bardzo się boję spotkania Louisa i Amy i tych tortur, jakimi ją podda. Chce już kolejne dwa, bo czuję ogromny niedosyt!
OdpowiedzUsuńUwielbiam Was dziewczyny, wiecie o tym doskonale i NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ KOLEJNEGO!
Będę chyba płakać pół nocy i pewnie jeszcze pięć razy przeczytam ten rozdział!
Trzymajcie się ciepło, mam nadzieję, że już wszystko w porządku! <3
*Louisa i Aly
UsuńBoże, jaki błąd...
Kocham was, kocham wasze opowiadania i dobrze, że wróciłyście <3
OdpowiedzUsuńJesteście po prostu najlepsze!
Szkoda, że już prawie koniec, ale taka kolej rzeczy.
Czekam na następny, oby szybciej się pojawił.
A i mam nadzieję, że ktoś uratuje Ali, nienawidzę smutnych zakończeń :(
Kolejny zniewalający rozdział. Nie myślałam, że tak się to wszystko potoczy, jestem dosyć zaskoczona. :D Uwielbiam wasze opowiadanie. Jesteście niesamowite. Czekam na kolejny rozdział. :**** Pozdrawiam. <3
OdpowiedzUsuńJa wiem, że wy chcecie uśmiercić Alison i Niall'a, ja to wiem, ale na miłość boską nie róbcie tego!!!! To wszystko się za szybko dzieje, ledwo mieli swój pierwszy pocałunek i co? To tak po prostu zniknie?! To niech mi ktoś wytłumaczy jak dojdzie do ich tańca będącego w śnie Alison x rozdziałów temu? Bo ja nie wiem. Skoro te sny przewidują przyszłość, to musi jakoś do tego dojść. Jak na razie nie doszło, jest wojna i wszyscy nagle chcą się poświęcić! To mi się kupy nie trzyma. Widzę też, że nie trzeba się zbytnio martwić o Amandę i Harry'ego. Chociaż zastanawiam się jak Amy uratuje Alex'a z rąk Zayn'a. To nie może być takie proste. Tak na ogół rozdział jak zwykle świetny, niczego sobie. :) A i jeszcze ciekawa jestem momentów walki, bo to może być niezłe. Ja nie wiem jak tu sobie wszyscy poradzą jeśli zginie Niall lub Ali, albo nawet oboje, czy też ktokolwiek inny, równie ważny. Chcę mieć pewność, że wgl to wszystko się dobrze skończy, ale to Wasze opowiadanie, więc cierpliwie czekam na następny rozdział. :)
OdpowiedzUsuńAli: W Twojej wizji którą próbujesz zmienić Amy zginęła?
OdpowiedzUsuńNie, Amanda była jedną z nielicznych osób która cudem przeżyła - Alison ♥
UsuńNominowałam was do Liebster Awards! Szczegóły u mnie na blogu : http://shesnotafraidbecouseonedirection.blogspot.com/ .
OdpowiedzUsuńRiDa
tajemnicze i powstałaby z tego całkiem świetna książka! ;) czekam na kolejny ;p
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Smutny, choć myślę że następny będzie smutniejszy. Ohh, będę musiała przygotować chusteczki skoro zdecydowałyście zabić Alison :((
OdpowiedzUsuńPożegnanie Nialla i Ali było wspaniałe, jeju jacy kochani <3
Jestem ciekawa co będzie z nim, Harry'm, Amandą i resztą po bitwie. Nie mogę doczekać się nowego rozdziału. Miłego pisania, duuuużo weny :)
Chloe Wilson to siedemnastoletnia dziewczyna. Jest wolontariuszką w szpitalu w którym również pracuje jej mama. Pomaga również tacie w prowadzeniu jego sklepu. Czasami dorabia sobie w klubie jako barmanka.
OdpowiedzUsuńPewnego razu w klubie Heaven trafia na zbulwersowanego chłopaka o wielu tatuażach. Wydaje jej się być osobą niekulturalną i nie miłą. Czy gdy spotka go w innym miejscu i o innym czasie zmieni zdanie co do niego?
Chloe Wilson jako uczynna, skromna, pomocna dziewczyna
Harry Styles jako flirciarz, niekontrolujący swoich emocji oraz nieobliczalny chłopak.
Wszystko na http://afraid-harry-styles-fanfiction.blogspot.com/
Zapraszam!
Zacznę od tego, że nie będę się w komentarzu rozpisywać, bo się spieszę i na dodatek piszę z tel, za co przepraszam, ale liczy się to,że skomentuję szczerze.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze to narobiłyście mi "ochoty" na kolejny rozdział, bo skończyłyście w takim momencie, gdzie ja nie mogę się domyślić co wydarzy się dalej...Alison nie wiem czy robi słusznie pakując się we własną śmierć, ok może i kogoś uratuje tym, ale szczerze mam jednak nadzieję, że ona nie umrze, bo omg do Nialla to ona pasuje idealnie:) Ta ich sytuacja pod koniec była słodka i uważam, że żadne z nich nie powinno stracić siebie nazwzajem. Zresztą tak samo uważam jeśli chodzi o Amandę i Harry'ego i myślę, że im nic poważnego w tej walce nie grozi. Mam też nadzieję, że Amy uratuje Alexa, bo to w końcu ich najlepszy przyjaciel.
Cieszę się, że dodałyście rozdział, ale smuci mnie, że do końca już tylko 2 rozdziały, gdyż bardzo zżyłam się z tym blogiem. Jak zwykle wchodząc tutaj i czytając się nie zawiodła, bo wszystko jest dobrze zgrane, a wasz poziom pisarski mnie na prawdę powala. W przyszłości sama chciałabym pisać tak jak wy:)
Pozdrawiam i życzę udanego tygodnia, Allie! :)
Cudowny <3 tyle czekałam i warto bylo ^^ jestescie narawde świetnymi pisarkami.... Marze o tym aby pisać tak pięknie jak wy <3 czekam na następny *-*
OdpowiedzUsuńJak zwykle wspaniały, masz wielki talent twoje opowiadania są tak wciągające że czytam je wszystkie od początku po raz drugi. Jesteś bardzo dobra w tym co robisz :)
OdpowiedzUsuńczekam na następny
Dziewczyny, jak możecie kończyć w takim momencie!?
OdpowiedzUsuńBłagam Was, obiecajcie mi tu, że kiedyś napiszecie książkę. Książkę którą kupie mojej rozbrykanej, nastoletniej córce i z chęcią sama przeczytam. Cudowne.
Wreszcie przeczytałam ten rozdział i jestem zachwycona ! Jest cudowny i czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńtak jak wszyscy mam nadzieję, że Alison nie umrze i będzie żyć razem z Niall'em długo i szczęśliwie :)
OdpowiedzUsuńŚwietne !! korzystajac z okazji chcialabym Ci powiedziec, ze nominowalam Cie do Liebster Blog Award, szczegoly u mnie na blogu
OdpowiedzUsuńi-want-to-die-for-you.blogspot.com
rozdział jest świetny, zresztą jak każdy. jestem bardzo ciekawa jak to wszystko się potoczy. naprawdę chciałabym, aby harremu i amy wszystko się ułożyło, tak samo z niallem i alison. mam nadzieję, że jednak będzie tu jakiś zwrot akcji czy coś w tym stylu i ali nie zginie. jednak wiem, że na pewno wasze zakończenie będzie czymś mega. czytałam ten rozdział z ciarkami i naprawdę nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału by wiedzieć co i jak. a, no i uwielbiam tą piosenkę, jak i całą rihannę, więc w stu procentach tutaj trafiłyście w mój gust :)
OdpowiedzUsuń+ zapraszam też do nas, http://life-is-a-trap.blogspot.com/, wreszcie po długiej przerwie pojawił się rozdział, przepraszamy i pozdrawiamy x - Amy
czytam i czytaam, i powiem ze się wciągnełam:)
OdpowiedzUsuń+ zaczynam prowadzić bloga o fotografi, bardzo bym się ucieszyła jeśli byś weszła i zobaczyła:))!
Bardzo, bardzo, bardzo przepraszam, że komentuję ten rozdział dopiero teraz, ale dopiero choroba sprawiła, że mam chwilę czasu na uzupełnienie zaległości... Dwunastkę czytałam z zapartym tchem. Tyle się tam dzieje! Pożegnanie Amy i Harry'ego... Rozmowa Amy z Alexem... Wizja Alison... Rozmowa Alison z Harry'm... Rozmowa Alison z Nialle'm i w końcu rozmowa dwóch sióstr oraz najlepszych przyjaciółek zarazem. Tyle emocji! Jeśli mam być szczera to boję się kolejnego rozdziału. Boję się konsekwencji tej walki.. Boję się, że zginą bohaterowie, do których najbardziej się przywiązałam. Cholera, czuję, że będę beczeć, jak głupia czytając kolejne części tego opowiadania.. Mimo wszystko nie mogę doczekać się dalszego ciągu, dlatego życzę dużo weny, chęci i czasu!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam bardzo serdecznie,
eM's xxx
Jesteście niesamowite! tyle emocji i napięcia w jednym rozdziale. Łaał. Inaczej nie da się określić. Piszcie dalej. Kocham ♥ xx
OdpowiedzUsuńtrochę nudny ten rozdział. Nwm może ja jakoś go tak odczuwam. Czytałam go 'na raty', jakoś nie mogłam go przeczytać od razu, od początku do końca. Mam nadziej, że następny bd lepszy.
OdpowiedzUsuń