12/23/2013

14 rozdział (epilog)

NIKT NIE ŻYJE WIECZNIE

Trzy dni. Właśnie tyle czasu potrzebowano by pochować wszystkich zmarłych oraz by przywrócić Miasto Aniołów do stanu sprzed bitwy. Niewiele osób zginęło w czasie pojedynku z Wyklętymi, jednak każdego Anioła pożegnano tak jak na to zasługiwał. Walkę oczywiście wygrało dobro, gdyż w momencie gdy Harry zabił Louisa – ostatniego przywódcę zwolenników zła – ci co byli jeszcze żywi, uciekli.
Leżąca na dwuosobowym łóżku Amanda pustym i niczego niewyrażającym wzrokiem przyglądała się sufitowi na którym to namalowany był fragment jednej z bitw. Nienawidziła na niego patrzyć, gdyż od razu przypominały jej się momenty, gdy walczyła z Masonem, Zaynem oraz Louisem. Z powodu tego wspomnienia siedemnastolatka spojrzała na lewe ramię, gdzie znajdowała się mała okrągła blizna po pocisku, który przeleciał na wylot. Dzięki szybkiej regeneracji jaką miały Anioły wszystkie jej rany zagoiły się i oprócz tego niewielkiego śladu nic nie wskazywało na to by brała udział w walce.
Amanda głośno westchnęła uświadamiając sobie, że dzisiejszego wieczoru odbywa się wielki bal, który
uczcić ma zwycięstwo Aniołów. Nastolatka nie chciała na niego iść, gdyż wiedziała, że wszyscy będą zainteresowani nią oraz jej siostrą, które po bitwie uważane były przez ludzi za wspaniałe bohaterki. Żadna z nich jednak się tak nie czuła, ponieważ obie robiły wszystko by uratować ważne dla nich osoby i Amy sądziła, że każdy postąpiłby tak na ich miejscu. Jedynym plusem tego wszystkiego była świadomość, że miło spędzi czas ze swoim wujkiem, najlepszymi przyjaciółmi i oczywiście z Harry’m, na którym jej bardzo mocno zależało.
W progu drzwi prowadzących do jej sypialni pojawił się brązowowłosy dziewiętnastolatek, który lekko uśmiechnął się do swojej dziewczyny, przy tym ukazując dwa słodkie dołeczki.
-Przeszkadzam? – spytał, a Collins przecząco kiwnęła głową. Styles zamknął za sobą drzwi i usiadł obok leżącej na łóżku siedemnastolatki.
-Jak się czujesz? – zapytała Harry’ego spoglądając na jego brzuch, który w czasie walki w brutalny sposób został zraniony prze Zayna. Amy od razu przypomniał się widok zakrwawionego ciała chłopaka, lecz mimo wszystko cieszyła się, że oprócz tego nic poważnego mu się nie stało.
-Bywało gorzej – odparł od niechcenia wzruszając ramionami. – Rana na brzuchu już całkowicie się zagoiła. Widzę, że z tobą też już w porządku – stwierdził w pieszczotliwym geście dotykając jej prawego policzka, co spowodowało, że na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Brązowowłosa dotknęła dużej ręki Harry’ego i splotła z nim swoje palce.
-Mi nic nie jest, ale bardziej martwię się o Alison – zaczęła smutna, przypominając sobie wydarzenia z biblioteki. – Wciąż przed oczami widzę jak ledwo może się ruszyć, jak jej spuchnięta twarz jest cała we krwi. Wszędzie miała drobne kawałki szkła, nawet pod okiem – mówiła z niedowierzeniem kręcąc głową. – To co Louis jej zrobił, przechodzi ludzkie pojęcie. Nigdy nie sądziłam, że ktoś może tak skrzywdzić drugą osobę.
-Jak ona znosi to wszystko? – zapytał Styles, z troską przyglądając się swojej dziewczynie.
-Od momentu gdy się przedwczoraj przebudziła rozmawiałam z nią tylko kilka razy, ale widać, że ciężko to znosi – odpowiedziała jedną ręką zgarniając swoje długie, brązowe włosy. – Niestety musi przyzwyczaić się do tego, że ludzie umierają.
***
 Ciepłe i słoneczne popołudnie Alison postanowiła spędzić na oddalonym niedaleko zamku, cmentarzu. Można pomyśleć, że to miejsce nie należy do najprzyjemniejszych, jednak tylko tam siedemnastolatka mogła pobyć sama. Nikt co chwilę nie pytał jej jak się czuje, czy wszystko w porządku i jak to wszystko znosi. Te pytania mocno ją denerwowały i dlatego spędzała swój wolny czas na cmentarzu.
Siedząc na małej drewnianej ławeczce, Ali obojętnym wzrokiem przyglądała się marmurowym nagrobkom, na których znajdowały się zdjęcia zmarłych osób. Od momentu gdy się przebudziła przychodziła na to miejsce każdego dnia, lecz wciąż w jej oczach pojawiały się łzy, gdy patrzyła na fotografię swoich rodziców, zabitego w walce Lucasa oraz Lily. Nim Alison się zorientowała, po jej obolałym policzku spłynęła pojedyncza łza, którą otarła wierzchem dłoni. Wspomnienia bitwy powodowały u niej także gęsią skórkę oraz nieprzyjemne dreszcze.
 Z rozmyśleń o tej okropnej walce wyrwał ją głos należący do Jamiego, który pojawił się niewiadomo skąd.
-Ty i Amanda jesteście strasznie podobne do rodziców. Kiedy Lily zobaczyła was pierwszy raz od razu wiedziała, że ty jesteś taka jak Aurora, a twoja siostra jak Christopher. Wielka szkoda, że nie miałyście możliwości by ich poznać – dodał siadając obok siedemnastolatki i swój wzrok skupiając na nagrobku należącym do jego byłej dziewczyny. Ali zauważyła, że jego niebiesko-szare tęczówki zaszkliły się i nie zdziwiła się gdy po jego policzku spłynęła jedna zabłąkana łza. Doskonale rozumiała jak Jamie się czuł, ponieważ ona także straciła osobę, która była jej Przeznaczona. U brunetki jednak ta sytuacja była nieco bardziej skomplikowana.
-Tak mi przykro, Jamie – zaczęła, dotykając w przyjacielskim geście jego ramienia. Dwudziestoczteroletni
mężczyzna ukrył twarz w swoich chudych palcach i starając się zachować spokojny głos, powiedział:
-Gdyby nie Mason, Lily i reszta by żyli. To on siedemnaście lat temu wpuścił Wyklętych do naszego miasta i teraz zrobił to samo. Przez tego dupka zginęli ludzie. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że moja mała Lily spodziewała się dziecka. – Słowa Jamiego spowodowały, że Murray z trudem mogła zamknąć buzię. Była w wielkim szoku i nie wiedziała w jaki sposób może pocieszyć blondyna. – Kiedy została zabita nie było mnie przy niej. Walczyłem z Wyklętym, gdy naglę poczułem ból, a w głowie zobaczyłem jak Lily spogląda na swój test ciążowy, który wyszedł pozytywnie. Najprawdopodobniej chciała nas o tym poinformować na kolacji, ale jej się nie udało.
Jamie głośno westchnął próbując w ten sposób uspokoić swoje nerwy. Był załamany i Ali uważała, że miał prawo by wyrazić swój smutek. Sama siedemnastolatka w momencie, gdy jej chłopak był martwy, była wstanie zrobić wszystko by znowu go zobaczyć.
-A ty, jak się trzy… - zaczął, lecz Alison pośpiesznie mu przerwała.
-Nic nie mów. Każdy tylko pyta o to jak się czuję i czy wszystko ze mną w porządku. Tak, wszystko ze mną w porządku, po prostu nie jestem przyzwyczajona do tego, że tyle ludzi ginie – odparła lekko sfrustrowana przy tym przewracając oczami.
-A rozmawiałaś już z nim? – zapytał Jamie, wiedząc że Murray doskonale wie kogo on ma namyśli.
Z mocno bijącym sercem spuściła wzrok i w nerwowy sposób bawiąc się palcami, smutno odpowiedziała:
-Nie pozwalają mi się z nim zobaczyć. Sądzą, że jest jeszcze zbyt słaby.
-To trochę samolubne z ich strony, nie uważasz? – spytał z lekką drwiną, swoimi niebiesko-szarymi tęczówkami spoglądając na siedemnastoletnią dziewczynę, która tylko wzruszyła ramionami. – No wiesz, rzadko kiedy miłość twojego życia umiera, a później wraca do żywych. Przeznaczenie rzadko działa w ten sposób.
Alison głośno westchnęła wciąż nie mogąc zrozumieć tego wszystkiego. Jej chłopak w czasie bitwy został zabity mieczem przez Louisa, a nastolatka wciąż widziała w swojej wyobraźni martwe ciało Nialla. Była pewna – z resztą jak wszyscy – że Horan nie żyje.
Po tym jak Harry zabrał ją do skrzydła szpitalnego wszystko pamiętała jak przez mgłę. Leżała na jednym z łóżek i jakieś kobiety opatrywały jej nogę, dezynfekowały skaleczony policzek, z którego pozbyły się szkła, a także zajęły się jej rozbitą głową. Obok niej na krześle siedziała jej siostra, której ktoś także udzielał pomocy. Na łóżku obok znajdowało się ciało nieżyjącego Nialla, które przykryte było białym prześcieradłem. Płacząc, cały czas patrzyła na jego chudą dłoń i w pewnym momencie zauważyła, że jeden z palców lekko drgnął. Otumaniona wyszeptała ciche „On żyje” po czym pochłonęła ją ciemność. Kiedy w końcu się przebudziła Amanda powiedziała jej, że Niall jakimś cudem przeżył, lecz Ali nie potrafiła w to uwierzyć do póki nie ozbaczy go na własne oczy.
Ich rozmowę przerwał ubrany w garnitur Jonathan, który poważnym wzrokiem spojrzał na swoją podopieczną i spytał:
-Alison, czy możemy porozmawiać?
-Coś się stało z Niallem? – spytała pośpiesznie, czując nagły atak strachu. Nie mogła go znowu stracić, nie dałaby sobie z tym rady.
-Nic mu się nie stało, ale muszę z tobą porozmawiać – dodał, a lekko przestraszona nastolatka podniosła się z drewnianej ławeczki i zostawiając Jamiego samego ruszyła z Jonathanem powolnym krokiem w stronę zamku.
Oboje przez pewien czas nic nie mówili, co niezbyt podobało się siedemnastolatce, gdyż bała się iż zaraz usłyszy, że wydarzyło się coś strasznego, co przygnębiłoby ją jeszcze bardziej.
-O czym chciałeś porozmawiać? – spytała w momencie gdy opuścili teren cmentarza. Jej wujek ze skupieniem patrzył przed siebie, po czym z powagą powiedział:
-Chcę opowiedzieć ci jedną historię. Zapewne zdaje ci się, że Niall to pierwsza osoba, która cudem po tragicznej śmierci wróciła do żywych. Tak jednak nie jest, gdyż kilka razy zdarzyło się już coś takiego. Pewnie nikt ci wcześniej nie mówił, ale Hanna miała siostrę bliźniaczkę. Na dodatek Rebbeca była moim Przeznaczeniem. – Alison zdziwiona patrzyła na Jonathana, który wciąż zachowywał kamienny wyraz twarzy. – Była jednym z najpotężniejszych Archaniołów, gdyż potrafiła na jakiś czas pozbawić każdego wzroku lub słuchu, co bardzo utrudniało Wyklętym walki z nami, zwłaszcza, że jej moc z każdym rokiem rosła i z czasem potrafiła kontrolować ponad sto osób. Wszyscy się jej obawiali i każdy pragnął jej śmierci. Ponad sto lat temu często walczyliśmy z Wyklętymi i zawsze nasza taktyka polegała na tym by chronić Rebbecę, która osłabiała przeciwników a my ich zabijaliśmy. Jednak w czasie jednej z bitew nasz plan nieco się zmienił, gdyż musieliśmy ratować grupkę zaatakowanych dzieci. Lucas był cwany i wygadany, ale jego zdolności w walce były na słabym poziomie, więc w pewnym momencie musiałem go chronić, by zabrał dzieci w bezpieczne miejsce. W tym czasie jakiś Wyklęty wystrzelił w moim kierunku strzałę i gdyby nie Rebbeca, która osłoniła mnie własną piersią zginąłbym na miejscu. Niestety strzała przebiła jej serce i tak jak Niall była martwa. Jednak po jakimś czasie gdy wszyscy opłakiwaliśmy jej śmierć ona otworzyła oczy. Wyglądała tak jakby nic poważnego jej się nie stało, a my wszyscy byliśmy w olbrzymim szoku. Dopiero wieczorem poinformowało nas, że Przeznaczenie ma też swoje dziwne zasady, które sprawdziły się także w twoim przypadku.
-Co masz na myśli? – spytała ze zmarszczonymi brwiami Alison, nie rozumiejąc co wujek chce jej przekazać.
-W momencie gdy Rebbeca osłoniła mnie przed strzałą, poświeciła dla mnie swoje życie. Niall zrobił to samo, kiedy pchnął cię na ziemię przed tym jak Louis chciał przebić twoje serce. W ten sposób poświęcili swoje życie, w mgnieniu oka podejmując decyzję o tym, że nasze życia są ważniejsze niż ich. W takich wyjątkowych przypadkach Przeznaczenie przywraca takie osoby do życia.
Siedemnastoletnia brunetka starała wszystko jakoś złożyć w całość to wszystko. Była szczęśliwa, że blondyn jednak żyje i jej marzenie o tym by spędzić z nim przyszłość najprawdopodobniej się spełni, ale przerażała ją świadomość, że jej normalne życie uczennicy w Califronia High School zmieni się o sto osiemdziesiąt stopni. Po za tym wciąż ciężko jej było uwierzyć w to, że istnieją Archanioły, Wyklęci oraz, że potrafi ona
przewidzieć przyszłość. To wszystko wydawało jej się niemożliwe.
-Co się stało z Rebbecą? – zapytała niepewnie, kątem oka spoglądając na niebieskookiego mężczyznę, który od początku ich rozmowy ani razu nie spojrzał na swoją podopieczną.
-Była zagrożeniem dla Wyklętych, więc do jej ulubionego białego wina, które piła tylko ona ktoś wsypał truciznę. Po obecnych wydarzeniach domyślamy się, że była to najprawdopodobniej sprawka Masona. – Alison zauważyła, że przez sekundę na twarzy Jonathana pojawił się smutek, jednak on pośpiesznie przywrócił swój kamienny wyraz twarzy.
Murray zaczęła zastanawiać się nad tym ile tak naprawdę lat ma jej wujek oraz reszta Archaniołów, lecz postanowiła swoje przemyślenia zachować dla siebie, gdyż uważała, że rozmawianie na ten temat w tym momencie byłoby najprawdopodobniej nieodpowiednie.
*** 
Znajdując się w sypialni należącej do Alison, dwie siedemnastoletnie dziewczyny ze smutkiem w oczach patrzyły na czarnowłosego chłopaka, którego oko po bitwie było jeszcze sine. Siostry były przygnębione, gdyż Alex poinformował ich o tym, że następnego dnia opuszcza Miasto Aniołów i mimo wydarzeń, które miały miejsce będzie się starał żyć normalnie.
-Jak wytłumaczysz wszystkim, że nas nie ma? – spytała niebieskooka dziewczyna podkulając nogi i ze skupieniem patrząc na Alexa. Nie chciała urywać z nim teraz kontaktu, gdyż znali się od najmłodszych lat i spotkania z nim można było zaliczyć do ich codziennej rutyny.
-Oficjalna wersja jest taka, że obie musiałyście przeprowadzić się pośpiesznie z rodzinami do Londynu, z
powodu jakiś wydarzeń o których wiem tylko ja. Jonathan załatwił już wszystko w związku ze szkołą i od teraz do końca waszego życia, nie musicie męczyć się z nauką – odparł zadowolony Alex, uśmiechając się do siedzących obok siebie nastolatek.
-Nie chcę byś odchodził. Nie możesz zostać z nami? – spytała słabo Amanda, ze łzami w oczach spoglądając na Stonema.
-Moja rodzina będzie się martwić – odpowiedział, chwytając jej dłoń. – Wy swoją macie tutaj, a ja swoją w Los Angeles. Po za tym świetnie dacie sobie radę. Macie przecież przy sobie Harry’ego i Nialla.
Wiedząc, że czarnowłosy chłopak będzie musiał opuścić Miasto Aniołów, Alison przysunęła się do swojego przyjaciela i w delikatny sposób go objęła, nie chcąc powodować bólu w jego poobijanych jeszcze żebrach. Kochała Alexa lecz wolała by żył w normalnym świecie.
*** 
Ubrana w obcisłą, beżową sukienkę, która zakrywała jej bliznę na udzie, Murray znajdowała się w ogromnym i bardzo ozdobnym pomieszczeniu, w którym było wiele osób, ubranych w eleganckie stroje. Kobiety miały na sobie długie, proste suknie, o różnych krojach i kolorach, zaś mężczyźni przyodziani byli w garnitury lub zwykłe koszule i obcisłe spodnie.
Ali z powodu powracającego czasami bólu w koślawy sposób tańczyła do wolnej piosenki wraz ze swoim przyjacielem, który szaro-zielonymi tęczówkami z zaciekawieniem się jej przyglądał.
-Nie wieżę, że ten skurwiel ci to zrobił – oznajmił dotykając delikatnie kciukiem wciąż podpuchnięte miejsce, tuż po prawym okiem. Mimo iż Anioły miały możliwość szybkiego wyleczenia się jej organizm wciąż był zbyt słaby by tak szybko pozbyć się śladów po bitwie.
Nastolatka poczuła pod okiem lekki ból, co zauważył Alex i szybko opuścił dłoń, kładąc ją na jej tali.
-Ważne, że zbyt wiele osób nie zginęło – odpowiedziała myśląc o Lily, Lucasie i Niallu, który cudem powrócił do życia. Spoglądając na bok siedemnastolatka zauważyła Amandę, która uśmiechnięta od ucha do ucha rozmawiała z siedzącym na ozdobnym krześle Jonathanem. Po chwili obok nich pojawił się wysoki nastolatek z burzą kasztanowych loków, który ramieniem objął ubraną w białą sukienkę, brązowowłosą nastolatkę. Przez moment rozmawiali we trójkę, po czym Collins wraz z Stylesem opuścili sale bankietową.
-Odbijany? – Usłyszała nagle Ali, przy tym uświadamiając sobie, że kilka dni temu przyśnił jej się podobny sen. Jeszcze wtedy nie wiedziała, że większość jej snów to wydarzenia z przyszłości.
Serce Alison przyśpieszyło, gdyż doskonale znała ten głos. Alex nic nie odpowiedział i z uśmiechem na twarzy pozwolił Niallowi zając swoje miejsce. Widząc piękne, niebieskie jak niebo oczy blondyna oraz jego idealne rysy twarzy, jak zwykle zaparło jej dech w piersi. Jego złośliwy uśmiech, nigdy nie znikał z twarzy i tym razem też go nie brakowało. Swoją białą koszulę miał nie do końca zapiętą, a czarny krawat w niechlujny sposób zwisał wzdłuż klatki piersiowej. Murray widząc Horana pierwszy raz od jego śmierci, miała ochotę przytulić się do niego oraz obdarować milionem pocałunków, jednak starała się zachować kamienny wyraz twarzy i nieśmiało powiedziała:
-Wyglądasz jakoś inaczej. Jakoś, tak… żywiej – dodała, wywołując na twarzy Nialla szeroki uśmiech.
-Widać żarty nadal się ciebie trzymają – powiedział, przybliżając do siebie brunetkę.. – Gdy widzieliśmy się ostatnim razem byłem w nienajlepszym stanie, ale teraz już jest w porządku.
-Na pewno? – spytała z troską, kładąc na jego lewą pierś swoją dłoń, która w powolny sposób unosiła się w górę i dół. Czuła też rytm jego serca i na szczęście biło ona bardzo szybko i mocno.
-Nie musisz się już o nic martwić.
Chłopak nachylił się i w delikatny sposób przejechał nosem po jej policzku. Czuła na nim jego ciepły oddech, który przyprawił ją o przyjemny dreszcz. Po sekundzie ich usta złączyły się w długim i namiętnym pocałunku, a Alison pomyślała tylko o tym, że marzenia jednak się spełniają.
*** 
Gdy tylko Amanda wraz z Harry’m opuściła sale bankietową i duże drzwi zamknęły się za nimi, brunet
zbliżył się do swojej dziewczyny i w zachłanny sposób zaczął całować jej wargi. Amy oczywiście odwzajemniła jego pocałunki, gdyż pragnęła dziewiętnastolatka tak jak nikogo innego.
-Kocham cię, Amando – wyszeptał przyciskając ją do ściany i rękoma błądząc po jej zgrabnym ciele.
-Ja ciebie też – odpowiedziała, po czym Styles ponownie zaczął ją całować. – Ale muszę ci coś pokazać – dodała odsuwając od siebie chłopaka i chwytając go za dłoń. Przez kilka dni ćwiczyła to z Hanną i Collins miała nadzieję, że uda jej się pokazać Harry’emu, jedno ze swoich wspomnień.
***
 Przez głowę przeszła jej myśl, że powinna pójść pomóc swojej przyjaciółce, jednak coś powodowało, że nie potrafiła ruszyć się z miejsca. Czuła ucisk w żołądku, jednak w ten przyjemny sposób. Poczuła się bezpiecznie, mimo że znajdowała się w miejscu, gdzie każdy mógł ją skrzywdzić na wiele różnych sposobów. 
Z jej rozmyśleń wyrwała ją osoba, która przez przypadek uderzyła ją ramieniem. Zszokowana spojrzała w kierunku napastnika i zauważyła wysokiego chłopaka z burzą kasztanowych loków opadających na
delikatną twarz. Na początku pomyślała, że jest to Alex, jednak mimo migoczącego światła zauważyła jego szafirowe tęczówki, które swoją intensywnością potrafiły zahipnotyzować każdego. 
-Przepraszam – powiedział ze złośliwym uśmiechem. Szedł z gracją, której każdej osobie w klubie brakowało. Zatrzymał się przy barze i szepnął coś do kelnera, a następnie w niedbały sposób oparł się o blat, po czym zaczął przyglądać się Amandzie. 
Dziewczyna nie potrafiła oderwać od niego wzroku. Pełne usta nadal ułożone były w złośliwy uśmiech odsłaniający rząd śnieżnobiałych zębów oraz dwa, słodkie dołeczki dodające mu uroku. Amy ten chłopak wydawał się znajomy, lecz niestety nie potrafiła przypomnieć sobie, gdzie go spotkała. Nigdy nie zapomniałaby tak idealnych i ciekawych rysów twarzy. 
Chciała podejść i spytać się go, czy gdzieś się przypadkiem nie spotkali, ale gdy zaczęła stawiać pierwsze kroki, ktoś chwycił ją za ramię. Szybko odwróciła wzrok od przystojnego nieznajomego i zauważyła że to jej najlepsza przyjaciółka, która była zdenerwowana. 
-Musimy już iść – poinformowała Amandę, która nie rozumiała dlaczego. – Alex wymiotuje i musimy go zabrać do domu. 
Alison złapała Amy za rękę i próbowała pociągnąć ją w stronę wyjścia, jednak ciemnowłosa dziewczyna chciała najpierw pokazać jej tajemniczego chłopaka, którego być może ona by skądś kojarzyła. 
-Znasz tego chłopaka? – spytała spoglądając w kierunku baru, gdzie przed chwilą się znajdował, jednak szeroko otworzyła usta, gdyż jego już tam nie było.
 -Jakiego chłopaka? – zapytała. Amanda rozejrzała się po klubie, lecz nigdzie nie widziała swojego napastnika. Nie chcąc tłumaczyć się Ali, ścisnęła ją mocniej za rękę i obie ruszyły w kierunku wyjścia. 
*** 
Pierwsze spotkanie z Harry’m, które Amanda pamiętała zaczęło w powolny sposób się rozmywać, a na dłoni pojawiło się nieprzyjemne mrowienie, do którego już powoli przywykała.
-Dlaczego mi to pokazałaś? – spytał brązowowłosy dziewiętnastolatek, ze zmarszczonymi brwiami patrząc na swoją dziewczynę.
-Bo od tego momentu byłam świadoma tego, że cię kocham.
Po tych słowach wplotła dłonie w kasztanowe loki Harry’ego i stając na palcach w delikatny sposób zaczęła całować swojego chłopaka w usta. Mimo tego, że siedemnaście lat temu zabił jej rodziców, nie potrafiła się na niego gniewać, gdyż wiedziała iż zrobił to nieświadomy tego jaka była prawda. Harry był dla niej wszystkim i pragnęła spędzać z nim czas już do końca życia.
*** 
Alison leżąc w swoim łóżku nie wiedziała, która jest godzina jednak domyślała się, że najprawdopodobniej jest około godziny piątej rano. Mimo, że trzy godziny temu zakończyła się bal, który uczcić miał pamięć osób które zginęły w walce, siedemnastolatka cały czas miała problem z uśnięciem. Dziwne ukucie w brzuchu od jakiegoś czasu wciąż mówiło jej by udała się do sali bankietowej.
Ubrana w krótkie różowe spodenki od piżamy i tego samego koloru koszulkę na bosaka opuściła swoją sypialnię i ciemnym korytarzem, oświetlonym jedynie przez blask księżyca ruszyła w stronę miejsca gdzie jeszcze niedawno odbywał się bal.
Im bliżej pomieszczenia się znajdowała, tym do jej uszu dochodził mocniejszy dźwięk melodii, którą ona kojarzyła. W delikatny sposób otworzyła duże drzwi i nie zdziwiła się gdy przy fortepianie zauważyła blondyna z rozwiązanym krawatem, rozpiętą białą koszulą i roztrzepanymi włosami.
Dziewiętnastolatek mimo, że zauważył obecność niebieskookiej dziewczyny nie przestawał grać melodii, która bardzo się podobała Murray. Tym razem kołysanka, którą wcześniej grał Niall nie kończyła się w połowie, lecz czysto brzmiała aż do samego końca.
Siadając obok swojego chłopaka, ze skupieniem patrzyła jak zwinnymi i bardzo delikatnymi ruchami uderza on o klawisze tego pięknego instrumentu. Alison zazdrościła mu tego, że potrafił grać na fortepianie, gdyż dla niej był to najpiękniejszy instrument na świecie.
Gdy Horan skończył, ze szczerym uśmiechem spojrzał na brunetkę, na której twarzy także pojawiła się radość.
-Mówiłeś, że nie pamiętasz końcówki tej kołysanki.
-Bo tak było, aniołku – odparł zaspanym głosem. Murray zauważyła pod jego niebieskimi oczami lekkie sińce.  – W momencie gdy zginąłem, a potem cudem wróciłem do żywych drugą rzeczą, jaką chciałem zrobić zaraz po zobaczeniu się z tobą było zagranie na fortepianie. Może to był wytwór mojej wyobraźni, ale kiedy nie żyłem widziałem się z moją mamą – dodał z niedowierzeniem kręcąc głową.
-Mówiła coś? – spytała Ali, zastanawiając się jakie to musi być uczucie być nieżywym przez pewien czas.
-Powiedziała, że wszystko kryje się w mojej podświadomości oraz, że mam wielkie szczęście będąc z taką osobą jak ty.
Lekko zawstydzona Murray nie wiedziała czy chłopak na pewno mówi prawdę, ale cieszyła się, że w pomieszczeniu nie było zbyt jasno, gdyż na jej policzkach pojawiły się rumieńce.
-Wiesz, że cię kocham, prawda? – spytał mocno ją obejmując.
-Ja też cię kocham – odpowiedziała, po czym głośno westchnęła ciesząc się, że przy swoim boku ma kogoś tak wspaniałego. – I proszę, nie odchodź.

KONIEC


I zaraz polecą hejty, że koniec jest taki jak w Darach Anioła.
Gadajcie sobie co chcecie, tak miało być od początku i tyle.
I chciałam powiedzieć, że nie tylko w tej historii ginie główna postać i nagle wraca do żywych.

To jest nasz piąty blog, jednak czwarty dokończony.
Historia inna niż wszystkie, które pisałyśmy i mimo, że fantastyka to mój (Alison) ulubiony gatunek, to myślę, że do tego już nie wrócimy.
Łatwiej odnajdujemy się w tematyce typowo młodzieżowej i przy tym chyba zostaniemy.
Mimo, że opowiadanie pisałyśmy aż 9 miesięcy, to cieszymy się, że miałyśmy wielu stałych czytelników, którzy zawsze czytali nasze rozdziały, a nawet je komentowali.
Dziękujemy za :
111 tysięcy 961 wejść 
1333 komentarzy
i 273 obserwujących
Jesteśmy bardzo szczęśliwe, że opowiadanie większości z was się podobało.
I mamy wielką nadzieję, że następne też was zainteresuje.
Może się wydawać, że PEOPLE IN NEW YORK  będzie o typowych rozpieszczonych nastolatkach,
ale uwierzcie nam, że nie skupiamy się na pieniądzach tylko na problemach jakie spotykają każdych ludzi.
Rodzinne problemy, niechciany romans, zakazana miłość, o której nikt nie powinien wiedzieć.
Może wydawać wam się, że to opowiadanie będzie płytkie, ale proszę dajcie mu szansę.

Jeszcze raz bardzo wam dziękujemy ♥
Kochamy was :)
Alison i Amanda ♥



28 komentarzy:

  1. Niesamowit, brak mi słów. Poprostu kocham wszystkie Wasze opowiadania, ale w to włożyłyście chyba najwięcej emocji. Płakałam czytając zankończenie, dziękuję Wam za to co robicie, sprawiacie, że osoby czytające to przenoszą się w zupełnie inny świat...dziękuję

    OdpowiedzUsuń
  2. No co tu powiedzieć..zatkało mnie. Czytając ten epilog, aż poleciało mi kilka, a raczej sporo łez.
    Piszecie niesamowicie.
    Cieszę się, że Niall wrócił do żywych i wszystko się dobrze skończyło. Będę tęsknić za tą historią, ale zacznę też czytać Wasz nowy blog, gdy tylko pojawią się rozdziały. Wesołych Świąt. .x

    http://remember-the-white-rose.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Lekkie zdziwienie :D Myślałam że ten rozdział będzie się opierał na lamentowaniu Ali o śmierci Nialla a tu proszę! Niall ożył :D Szkoda że to opowiadanie jest już skończone :C Ale może jeszcze zrobisz drugą część tego opowiadania, co? :) Prawie się poryczałam :C I pamiętaj że my też cię kochamy. <3 Kochamy twoje blogi, opowiadania. WSZYSTKO <3 Jesteś wspaniała. :3

    Życzę ci Wesołych Świąt kochana. <3333 I pijanego Sylwestra. :333 :**

    OdpowiedzUsuń
  4. kocham to! <3
    Dziękuję wam <3
    @Katy_Milla_
    Wesołych świat! I pijanego Sylwka xd

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojacie! Nie wiem, co powiedzieć... Ja serio uwierzylam, że Niall umarł:o
    Wtedy płakałam jak głupia, że on zginął, a teraz rycze ze szczęścia, że jednak żyje i wszystko sie dobrze skończyło. Nawet nie wiecie, jak bardzo sie cieszę l. Podziwiam Was za tak ogromny talent. Nawet w najpiękniejszych snach nie wyohrazilabym sobie takiej pięknej i prawdziwej miłości, jaką połączenia są Amanda z Harrym i Alison z Niallem. Zawsze marzyłam o czymś takim, a dzięki temu opowiadaniu znowu nabrałam nadziei na taką miłość.
    Kurde, tak bardzo Was kocham, że ciężko jest mi to napisać w jednym komentarzu:c
    Mam nadzieję, że wydajcie kiedyś książkę, która będzie taka wspaniała, jak tą historia.
    Dziękuję Wam za to, że jesteście i że tak wspaniale piszecie.
    ŻYCZĘ WAM WSPANIAŁYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA♥ NO I OCZYWIŚCIE SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU 2014 :3
    kocham Was ;*

    na pewno będę czytała PINY i jestem pewna ze beezietak samo genialne jak SOH :3

    http://liivethemomentt.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję za te wszystkie rozdziały które dodałyście przez te 9 miesięcy ;3 uwierzcie że były idealne :3
    @KarolinaSzalek

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak przeczytałam, że Niall jednak żyje to byłam w szoku, nie podejrzewalabym że on powróci do żywych. Genialny rozdział! <3 Szkoda, że to już koniec, no ale każde opowiadanie kiedyś się kończy. Teraz będę czekać na PINY :D Wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuję wam , że stworzyłyście tak wspaniały blog. Tak epicką opowieść. Nie wiem co mam napisać. Końcówka - prześwietna. Niall wraca do żywych - smajl na moim ryjcu. Nawet nie wiecie jakie emocje we mnie buzują. Koniec? Niestety musi być ;( Po prostu dziękuję <3
    RiDa
    PS : Wesołych Świąt!

    OdpowiedzUsuń
  9. Totalnie mnie zaskoczyłyście! Tak bardzo się zdziwiłam gdy przeczytałam,że Niall wrócił do żywych, musiałam to przeczytać kilka razy żeby uwierzyć haha :D Świetne opowiadanie, nie mogę się doczekać kiedy wstawicie coś na people in ny :D
    * macie błąd w tytule nowego opowiadania pod rozdziałem, napisałyście paris zamiast ny :*

    OdpowiedzUsuń
  10. O matko, matko, matko. Brak mi słów. Tak bardzo się cieszę, że Niall żyje :D
    Rozdział piękny, tak jak całe opowiadanie, uwielbiam happy endy.
    A następne opowiadanie na pewno będę czytać :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ohh. I koniec. Tak nagle już koniec takiej świetnej historii (:
    Opowiadanie jest świetne. Zawsze gdy czytałam byłam zachwycona. Uznałabym je nawet za jedno z najlepszych opowiadań jakie kiedykolwiek przeczytałam na blogspocie, lecz.. ten właśnie rozdział popsuł wszystko. Według mnie popsuł całe opowiadanie.
    Osobiście nie znoszę happy endów. Są strasznie sztuczne i tak naprawdę nudne. Gdyby Niall nagle cudownie nie wrócił do żywych ja bym przeżywała tą historię pewnie i z tydzień. Długo bym jej nie zapomniała. A teraz? Happy end jak na większości blogów. Po prostu happy endy nigdy nie będą oryginalne a co za tym idzie ciekawe. Bardzo możliwe że spodobałaby mi się końcówka gdyby okazało się że Niall żyje w poprzednim rozdziale.. Wtedy przez łzy których wylałam czytając tamten rozdział od groma zaczęłabym się uśmiechać i nie powiem byłoby to zaskoczeniem. Jednak teraz to wygląda jakbyście na siłę próbowały go ożywić, chociaż wiem że pewnie tak nie było.
    Dominika uważam że masz wielki talent a Twój blog (prócz tego ostatniego rodziału..) uważam za cudowny. Nie czytałam żadnych innych Twoich opowiadań ale to mi się strasznie spodobało. Szkoda że nie możesz wydać książki bo na pewno z wielkiej ciekawości bym ją kupiła. Mam nadzieję że może jednak kiedyś Ci się to uda (: Tak chwalę tylko Ciebie bo przecież to Ty piszesz. Ty zawsze odpowiadasz na pytania pod rozdziałami. Ty je publikujesz. Nigdy nie rozumiałam dlaczego ten blog jest waszym wspólnym. Nie chcę żeby to zabrzmiało jakbym mała coś do Ciebie Natalia lecz myślę że akurat wymyślenie historii i sprawdzenie rozdziału to akurat najmniejszy problem. Zawsze trudniej to spisać w taki sposób żeby to było jeszcze ciekawe. Wiem że na pewno raźniej jest prowadzić bloga z kimś, wymyślać z nim historie i razem denerwować się na czasami wkurzających czytelników. Może to jest głównym powodem. Bo scenę erotyczną gdybyś się Dominika postarała też byś na pewno potrafiła napisać (:
    Pomimo wszystko cieszę się że to już koniec bloga. Bez urazy ale głównie z waszego powodu. Miałam już czasami po prostu dość wchodzenia na waszego aska. Czytać wasze humorki. Oglądać zdjęcia zamiast odpowiedzi na pytanie. Na niektóre rozdziały kazałyście czekać dłuugo. I wcale nie mam wam tego za złe bo nikt tak naprawdę nie każe wam prowadzić tego bloga. Jednak potem miałyście pretensje że mało komentarzy a to was nie powinno dziwić. Nie każdy jest cierpliwy. Macie swoje życie ale są też inne rozwiązania takich sytuacji. Wystarczy najpierw napisać całe opowiadanie albo chociaż większość i dopiero potem zacząć publikować.
    Z powyższych powodów raczej nie będę czytać PiNY. Także dlatego że fanfictiony już mnie nie kręcą. To był ostatni jaki czytałam i też ostatni jaki zaczęłam czytać. Nie mogłam go sobie odpuścić, za bardzo mnie wciągnął (: Blog był wręcz cudowny, no prócz zakończenia. Gdyby kończył się rozdział wcześniej byłabym po prostu zachwycona. Teraz ciut mniej. Będzie mi brakowało Alison i Amandy a także super pewnych siebie Nialla i Harrego.
    O i nie wiem czy komentowałam rozdział już wcześniej z konta ale komentowałam każdy na pewno. Jak nie z konta to z anonima (:
    Jeszcze raz Dominika masz wielki talent i powodzenia w pisaniu PiNY ♥ Może kiedyś się skuszę i na niego wejdę. Natalia wspieraj ją. A ja dziękuję za tego bloga xoxo

    OdpowiedzUsuń
  12. Z mojej strony hejty polecą, dlatego że jest podobny do Zmierzchu! Bella ściągnęła tarczę i pokazała mu swoje wspomnienia! xd
    A tak serio to nie zawiodłam się i cieszę się, że wszystko skończyło się szczęśliwie! Uwielbiam to opowiadanie, jak i Was i bardzo ciężko mi się jest z nim pożegnać. Brakowało mi tylko tego, by Alex spotkał miłość swojego życia, ale i tak było idealnie! Stworzyłyście kawał dobrego opowiadania, do którego pewnie będę wracać! Troszkę mi przykro, że nie będziecie już pisać tego typu opowiadań, bo bardzo dobrze Wam to idzie! :)
    Domyślam się jednak, że to gadanie: podobne do Darów Anioła, blee, buuu, Was zniechęciło. :c
    W każdym razie nie mogę się doczekać People In New York i przygód tamtych bohaterów! :)
    Jestem ich bardzo, bardzo ciekawa! :)
    Życzę Wam również, póki nie zapomniałam Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku! <3
    A co do piosenki do rozdziału, bo naprawdę uwielbiam Waszą ścieżkę dźwiękową, to opowiem Wam anegdotkę! xd
    Dzisiaj pokazywałam mojemu bratu Alexa i Sierrę i amerykańskiego X-Factora i w kółko śpiewałam mu 'Say Something'. Mówiłam, że to taka piękna, romantyczna piosenka i że jestem w niej zakochana i klikam Wasze: w tle, a tu "Say Something". Powiedziałam mu tylko: "Jestem medium, masz mi składać pokłon" i zatonęłam w lekturze!
    Takie tam staram się Was rozśmieszyć przed Wigilią! :)
    W każdym razie dziękuję Wam za to opowiadanie, bo kochałam je moim całym malutkim serduszkiem, jeszcze raz Wesołych Świąt, spędzonych w rodzinnej atmosferze i "do zobaczenia" przy People in New York <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Jeeeeeeeeeeeeeeeeejuu, od czego by tu zacząć! Może od faktu, że było to możliwie najbardziej genialne opowiadanie, trzymające wciąż w napięciu, z pięknymi wątkami miłosnymi oraz przyjaźni, cudownymi momentami akcji i walki, będące pełne tajemnic, i co najważniejsze: kończące się szczęśliwie dla głównych bohaterów.
    Opłaciło mi się czytanie ze zrozumieniem i kojarzenie faktów. Aż chciałoby się powiedzieć 'HA, a nie mówiłam?!' Na początku miałam rozkmine czy aby nie Harry i Niall są Upadłymi Aniołami ze względu na prolog. Fakty zaczęłam łączyć jak czytałam dział jeszcze blisko przed ujawnieniem kim tak naprawdę są. Dalej, coś mnie jednak nauczyło, żeby zwracać uwagę na mało istotne rzeczy jak ten sen Alison, o tym balu. Z triumfalnym uśmiechem czytałam jeszcze raz dane zdarzenie, które tym razem miało dla mnie sens. Wcześniej myślałam, że to zwykły sen. I oczywiście Niall powrócił! I mamy happy end.
    Liczę, że następne opowiadanie będzie równie porywające, chociaż wiadomo, że nic się nie może liczyć z tym! Może to dlatego, że bardziej lubię fantastykę. No nic. Massive Thank You za Secrets of Human i powodzenia w następnym opowiadaniu! :)

    OdpowiedzUsuń
  14. szkoda, że to już koniec, ale zajebisty był ten blog już sie nie mogę doczekać 1 rozdziału na nowym
    wesołych świąt i szczęśliwego nowego ;**

    OdpowiedzUsuń
  15. Mogło być podobne do Zmierzchu, do Darów Anioła, do wszystkiego. Ale było Wasze.
    Dziękuję Wam za takie historie. Może jestem okropnie infantylna, dziecinna i głupia, ale mogę czytać takie rzeczy do końca życia.
    Cudowne zakończenie, dziękuję Wam, raz jeszcze.
    Julia xx

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja wiedziałam, że tak będzie, że taki będzie koniec ~_~
    Szkoda, że koniec.

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie wierze, że to już koniec... Pokochałam to opowiadanie i na pewno jeszcze nie raz do niego wrócę. Nie widzę innej opcji. Cholernie mocno się ucieszyłam, że Niall żyje. Co więcej, kiedy przeczytałam to jedno słowo, jedno pytanie: "Odbijany?" i popłakałam się, jak małe dziecko. Musiałam przerwać czytanie. Przysięgam. Jednak to i tak nic nie dało, bo gdy wróciłam do tego fragmentu, łzy i tak leciały mi po policzkach. Czy to normalne, że wasza twórczość potrafi tak na mnie wpłynąć? Nie wiem, ale wcale mnie to nie dziwi, bo nigdy nie należałam do osób normalnych, haha :) W tej chwili chciałabym wam życzyć ogromnej ilości pomysłów, czasu i weny w dalszym tworzeniu, ale i także spóźnione wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku. Kocham was, jesteście niesamowite i do zobaczenia na kolejnym blogu! xxx
    Pozdrawiam,
    eM's x

    P.S. Alison. Pamiętam, jak pod Epilogiem napisałaś, bym dała tobie znać o tym, gdybym miała zamiar wrócić do pisania. Mam zamiar wrócić już niedługo z drugą częścią Sick Truth :) Jeśli dalej masz ochotę czytać moją twórczość to zapraszam na: www.sick-problems.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  18. Zostałaś nominowana do Liebster Award ;3
    Więcej znajdziesz tu : http://remember-the-white-rose.blogspot.com/2013/12/liebster-award-8.html
    .xx

    OdpowiedzUsuń
  19. wciąż trudno mi jest uwierzyć, że to koniec tego bloga, ponieważ bardzo się z nim zżyłam i zawsze z miłą chęcią czytałam nowe rozdziały, ale to co dobre zawsze niestety się kończy. jednak niezmiernie się cieszę, że nie kończycie swojej "kariery" na blogspocie i ruszacie już niedługo z nowym opowiadaniem, które myślę, że będzie tak dobre jak to. co do tego bloga, to jestem cholernie zadowolona i szczęśliwa, że nic poważnego nie stało się Harry'emu i Amandzie, i że są razem, bo to chyba najważniejsze. szczerze powiedziawszy nie spodziewałam się takiego obrotu akcji z Niallem, ale jestem szczęśliwa, że jednak zmarł, a potem powrócił do żywych i teraz może sobie spędzić resztę swojego życia z Alison.
    nie wiem co mogę jeszcze napisać, po prostu dziękuję wam, że piszecie i umiecie wywierać na czytelnikach tak mega wielkie napięcie. to jest wielki plus dla was! zostaje mi teraz czekać tylko na prolog czy tam 1 rozdział na waszym nowym blogu :) - Allie

    OdpowiedzUsuń
  20. Znalazłam ten blog pare dni temu. Jedno słowo: CUDOWNY ! :33 Super pomysł z aniołami itd. To jest 3 opowiadanie, które bardzo przeżywałam. ♥

    OdpowiedzUsuń
  21. To jest już koniec...niestety,uwielbiałam tego bloga i kocham was za to,że założyłyście <3Nie mogę się doczekać kolejnego opowiadania!Znacie więcej tego typu opowiadań?Kocham je bardzo.Pozdrawiam i życzę weny w dalszym pisaniu.Kto wie może zostaniecie sławnymi pisarkami,a ja wtedy powiem,,czytałam ich opowiadanie i byłam ich fanką jeszcze przed tym zanim zostały sławne''-Roxi:-)

    OdpowiedzUsuń
  22. OMG, wzruszyłyście mnie do tego stopnia, że beczałam bardziej niż przy tytanicu! Nigdy nie czytałam lepszego opowiadania, powinnyście napisać książkę, zrobić karierę (czego wam życzę). Jesteście wspaniale, podziwiam was i mam nadzieję, że powstanie kolejne fantastyczne opowiadanie waszego autorstwa, al;e troszkę dłuższe... KOCHAM WAS!!!!

    OdpowiedzUsuń
  23. Zapraszam serdecznie <3
    http://sophieandzayn.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  24. Jeden z najlepszych blogów jakie czytałam. Dziękuje ♥

    OdpowiedzUsuń
  25. Dziękujemy, że dokończyłyście tego bloga :)) ♥ Osobiście nie gustuje w fantastyce, ale to było po prostu piękne ♥

    OdpowiedzUsuń
  26. Przeczytalam wasze fanfiction w jeden dzienu i jestem nim zachwycona♡♥♡ Dobrze że Niall przeżył, bo bez niego było by strasznie. Naprawdę macie wielki talent. Trochę szkoda Alexa, ale nie było możliwości żeby Amy była z kimś innym niż z Harrym. Są tacy uroczy razem.
    ♡♥♡♥♡♥♡♥

    OdpowiedzUsuń